3 toksyczne sposoby na budowanie relacji z drugą kobietą
Każda z nas plecie swoją pajęczynę życia. Każda z nas ma swoje troski, zmartwienia, wyzwania. Cokolwiek teraz ci się przydarza, z dużym prawdopodobieństwem było doświadczeniem jakiejś innej kobiety, przed tobą. To druga kobieta- jak nikt inny wie, jak to jest być córką, matką, żoną. Ma podobne problemy i podobne marzenia. Nawet jeśli idzie inną drogą, spotkanie z nią może być wspierające.
Często jednak wspierające nie jest. Bardzo często to ta druga kobieta jest tą, która wyśmieje, obgada za plecami, skrytykuje w najmniej oczekiwanym momencie.
Relacje między nami- kobietami są trudne, bo obarczone programami z przeszłości. To, czego doświadczasz w relacji z inną kobietą będzie w bezpośredni sposób odwoływać się do tego, czego doświadczyłaś w relacji z matką oraz tego, jakie relacje między kobietami obserwowałaś w dzieciństwie.
Czy jako dziecko widziałaś dwie kobiety, np. mamę i babcię cieszące się swoją obecnością?
Co obserwowałaś między nimi?
Na czym budowały swoją relację i na czym ty mogłaś budować relację z nimi?
Budujemy na tym, co jest dostępne. Wszystkie potrzebujemy poczucia więzi i przynależności. I tak można budować bliskość na przykład na wspólnym cierpieniu. Nic tak nie zbliża, jak wspólne trudności. „U mnie bieda, u Ciebie bieda, to jak razem ponarzekamy, będzie nam lżej”. Nie ma nic złego w takim wsparciu, dopóki w relacji jest miejsce również na inne rzeczy- na radość, sukces, na rozwiązania. Zdarza się, że ktoś tak przyzwyczaja się do problemów swoich i innych, że sukcesy znajomych odbiera jako osobistą zniewagę. Znasz to? To taki czas, kiedy chcesz celebrować awans, ale nie masz z kim, bo twoje kumpele czekają tylko na smutki i nie bardzo wiedzą jak reagować na ciebie w nowej odsłonie.
Odpowiedzialnością każdej z nas jest za tą nową odsłoną stanąć, odważyć się po nią sięgnąć i pokazać światu. A kiedy już to zrobisz, będziesz jednocześnie mieć więcej uznania dla innych kobiet. Tych, które zrobiły to przed Tobą. Przestaniesz im zazdrościć, a zaczniesz podziwiać. Bo każda kobieta, której się udało przetarła szlak dla tych, które jeszcze próbują.
Jeśli nie masz jeszcze z kim świętować albo jeśli sama zazdrościsz innym kobietom, to warto przyjrzeć się temu, czy w twoim dzieciństwie była przestrzeń na wspólną radość.
Zdarza się, że zapracowana albo niedostępna emocjonalnie mama jest nieobecna w życiu córki. Nie widzi jej doświadczeń, nie spędza z nią czasu. I wtedy jednym ze skutecznych sposobów przyciągnięcia uwagi matki mogą być problemy, np. choroba, trudności w szkole czy wypadek. Czasem mogą to być drobne, ale regularne sytuacje. Np. matka odmawia zabawy z dzieckiem i nie zwraca na nie uwagi. Jest w swoim świecie. Ale kiedy dziecko się przewróci i zrobi sobie krzywdę, mama pędzi w jego stronę, gotowa na kontakt i niesienie pomocy. Albo inny przykład: mama na co dzień nie okazuje czułości, ale staje się ciepła i opiekuńcza, kiedy córka choruje.
Czym „płaciłaś” za bliskość matki?
Jednym z toksycznych sposobów budowania bliskości jest wchodzenie w rolę ratowniczki albo służącej. Może być tak, że niektóre Twoje relacje opierają się tym, że pełnisz w nich przypisaną Ci rolę. Na przykład zawsze jesteś tą, która słucha, pociesza, pomaga, ratuje i wspiera. Oczywiście w każdej relacji może dojść do sytuacji, w której ktoś potrzebuje naszego wsparcia. Problem zaczyna się wtedy, kiedy nigdy nie dochodzi do wymiany- jakoś tak się układa, że Ty o wsparcie nie prosisz, bo nie potrzebujesz albo nie umiesz. Po jakimś czasie możesz zacząć czuć się wykorzystywana, ale nie bardzo wiesz, jak inaczej mogłabyś zachowywać się w kontakcie z drugą kobietą. Automatycznie wyczuwasz jej potrzeby, słuchanie przychodzi Ci z łatwością. Dajesz, dajesz, dajesz. Ale nigdy nie przyjmujesz. Z czasem możesz odkryć, że nie ma co przyjmować, bo osoby w Twoim otoczeniu tak bardzo przyzwyczaiły się do Ciebie w roli ratowniczki, wspieraczki i pomagaczki, że wyjście z niej oznacza koniec relacji.
Brzmi znajomo? Jeśli tak, to znaczy, że ktoś Cię tego nauczył. W rolę ratowniczek wchodzą często kobiety, które były parentyfikowanymi dziećmi. „Mała dorosła dziewczynka”, która choć jest tylko dzieckiem, musi robić rzeczy, które należą do dorosłych. Na przykład wysłuchiwać problemów mamy i wspierać ją w dorosłych decyzjach. Czasem to wysłuchiwanie nie musi być aktywne. Samo obserwowanie cierpienia i bezradności matki jest dla dziecka dużym obciążeniem. Uwaga dziecka, którego matka jest nieszczęśliwa podąża w kierunku stanów emocjonalnych matki i tego, jak jej pomóc. Od małego uczy się przekierowywać uwagę z siebie na innych, przedkładać potrzeby innych, nad własne. Oczywiście te starania mogą być nawet nie zauważone przez dorosłych członków rodziny, co dodatkowo może popychać córkę w schemat pt. „za mało się staram, muszę dawać z siebie więcej”. Schemat trwa, również w dorosłym życiu, choć pomagasz już nie mamie, a swoim znajomym, koleżankom, przyjaciółkom albo zupełnie obcym osobom.
Wyjście ze schematu wymaga uznania swojej dziecięcej bezradności i pogodzenia się z tym, że choć bardzo się starałaś, nie miałaś wpływu na to, co przeżywa twoja mama.
Trzeci toksyczny sposób na budowanie relacji z drugą kobietą: wspólny wróg jednoczy. Czyli znajdziemy tę, której nie lubimy i połączymy nasze siły. „Mnie zrobiła świństwo, Tobie zrobiła świństwo, teraz możemy się wspierać i ją obgadywać”. Znasz to? Można sięgnąć po ten sposób za każdym razem, kiedy rozmowa się nie klei albo kiedy zaczyna być trudno w relacji. Wtedy na tę trzecią, nieobecną kobietę można przerzucić wszystko to, co niewygodne i niewypowiedziane między nami.
Znasz to? Zdarza się, że kontakt między dwiema kobietami opiera się na analizowaniu życia innej kobiety, czasem wielu. Tak łatwo jest nam mówić o kimś. O sąsiadce, koleżance z pracy, zwłaszcza tej wrednej, którą trudno lubić. O wiele trudniej jest skierować uwagę w swoją stronę i w stronę osoby, którą mamy przed sobą.
A jednak- tak bardzo tego potrzebujemy. Autentycznego spotkania. Wymiany, w czasie której przejrzymy się w oczach drugiej kobiety, powiemy o tym, jak się czujemy, jakie coś jest dla nas, czego my potrzebujemy. I szczerze otworzymy się na to, co czuje i kim naprawdę jest kobieta przed nami. Koleżanka, sąsiadka, przyjaciółka.
Jak się czujesz i czego doświadczasz? Co jest żywe w tobie, kobieto? Pokaż, a kto wie, może nas to połączy i będzie tym, na czym zaczniemy budować. Inaczej. W nowy, nieznany dotąd sposób.
Nazywam się Sylwia Kulesza, wspieram kobiety w odzyskiwaniu siebie po trudnym dzieciństwie poprzez budowanie wewnętrznego rodzicielstwa i odzyskiwanie relacji ze swoim ciałem. Prowadzę warsztaty uzdrawiania matczynej rany ora radykalnej samoopieki. Dzielę się swoją wiedzą i doświadczeniem na blogu www.ZapiskiAurory.pl oraz kanale YouTube „Aurora mówi”.
Fot Lubov Lisitsa