BLIŹNIACZY PŁOMIEŃ
Czy istnieje coś poza jednością? I poza oddzieleniem? Tak. Nazwijmy to potencjalnością albo źródłem. Albo nieskończonością. Nieskończoność projektuje siebie „na zewnątrz” żeby móc siebie zobaczyć, rozpoznać. Ta projekcja nazywa się „ja”. „Ja” czuje się oddzielne od całości będąc jednocześnie nieskończonością.
To właśnie czujemy, jedność i oddzielenie, tym właśnie jesteśmy. Idziemy przez życie szukając jedności, bo tęsknota za nią jest wpisana w ludzką kondycję. Wiele lat temu poczułam, że szukanie jedności „na zewnątrz” prowadzi mnie na manowce. Zwróciłam się więc do swojego wnętrza.
Po burzliwych początkach rozpoznawania siebie, oswajania demonów, zaprzyjaźnienia się z samotnością okazało się, że bycie ze sobą, w sobie jest ekstatycznym doznaniem. Ale jak pisał John Joseph Powell; „Prawda o naszym człowieczeństwie jest taka, że nikt nie może poznać swojego piękna ani odczuć własnej wartości, dopóki nie powrócą one do nas jako odbicie lustrzane od innej kochającej, troskliwej istoty ludzkiej.”
To również jest prawdą. Tak jak „nieskończoność” projektujemy na zewnątrz żeby móc siebie zobaczyć. Każda napotkana osoba, ale także każde zwierzę, rzeka, drzewo, kamień odzwierciedlają nam nas samych.
Przez lata składałam obraz siebie z fragmentów, które odbijały się w cudzych oczach, w tafli wody, w przepływających chmurach. Układałam i układałam tę mozaikę, która okazywała się kalejdoskopem.
Nie szukałam „bliźniaczego płomienia”, bo znajdowałam „bratnie dusze”. Dokładnie, te które miałam spotkać żeby móc wzrastać, bardziej kochać, głębiej czuć. Wiem, że można spędzić życie czekając na „właściwą osobę”.
Można spędzić życie tęskniąc za tą jedyną, tym jedynym. Można nawet zakochać się w czekaniu i w tęsknocie. W smutku, w bólu i w niespełnieniu. Można zakochać się w strachu i w oddzieleniu. Można tam mieć dom. Bezpieczny, bo znajomy.
Znam osoby, które świadomie wybierają to miejsce, ich smutek jest piękny, tęsknota porywająca, ból jest towarzyszem. Ich samotność jest magnetyczna. Spotkałam też wiele osób, które nie wiedzą, że taką drogę wybrały, ich smutek, tęsknota i ból są pełne żalu i pretensji. Ich dni są zagubione i pełne oczekiwań. Ich samotność jest cierpieniem. Czekają na bliźniaczy płomień, który wybawi ich od tej męki.
Ja natomiast zdecydowałam, że tą właściwą i jedyną osobą, z którą chcę spędzić życie jestem ja sama. Wybrałam siebie otwierając się jednocześnie na te osoby, które mnie ubogacają. Tyle osób, ile jestem w stanie pomieścić. Nieskończoność, oddzielenie, jedność. Wszystko na raz. I ja się rozgościłam w tym obejmowaniu wszystkiego, w składaniu siebie z fragmentów. I wtedy pojawiła się ta osoba, na którą nie czekałam. „Bliźniaczy płomień”. Nieskończoność, oddzielenie, jedność. Wszystko na raz.
W jednym zwierciadle. I to nie jest historia, która tutaj się kończy ze słowami „i żyli długo i szczęśliwie”. To jest historia, która tutaj się zaczyna od słów „i żyli”.
Fot. Dagny Agasz, Fontaine Burnett
„Jeśli masz szczęście, spotkasz pewną osobę, która całkowicie wstrząśnie twoim życiem. To iskra tak głęboka, że czujesz ją przed spotkaniem, dusza przygotowuje się na drastyczną zmianę. Niezależnie od tego, czy to wyjątkowe spotkanie jest ulotne, czy ma szanse na długowieczność jest to drogowskaz, którego nie będziesz w stanie zignorować, i staniesz się zupełnie inną osobą, niż przedtem. To jest magia, to jest przeznaczenie, to jest cel. I dlatego żyjemy, aby doświadczyć duszy w ludzkiej postaci i objąć Głębię życia.” Nikki Rowe