Podobne treści

2 komentarze

  1. Zgadzam się z tym w zupełności. To, czy wydobędziemy nasze piękno i naszą kobiecość na zewnątrz tkwi wewnątrz nas. Kiedy byłam nastolatką mój ojciec pracował w Austrii i często przywoził stamtąd tony używanej odzieży. Nazywaliśmy to z braćmi „po Helmucie”. Kazali nam w tym chodzić. Ale nie to było najgorsze. Najgorsze było to, że kiedy ubrałam jedno, czy drugie takie ubranie, które wcale nie było jakieś złe, ani dobre oni – czyli moi rodzice zawsze się tak tym zachwycali. O….jak ładnie wyglądasz. A ja czułam, że wyglądam paskudnie. Że spódnica lekko za kolana plus bluzka włożona w pasek albo t-shirt pod szyję w rozmiarze 44 to nie to, co powinnam nosić. Do tego stopnia tonowali moją rodzącą się kobiecość, że kiedy pewnego dnia w liceum zamawialiśmy koszulki z logo szkoły byłam przekonana, że mój rozmiar to XL. Do dziś noszę S lub M, choć urodziłam 4 dzieci. Dziękuję za ten wpis i pozdrawiam.

    1. Dziękuję Ci że się podzieliłaś swoją historią <3 Żeby na powrót stać się piękną trzeba włożyć trochę pracy…ale jest warto 🙂 Pozdrawiam! <3

Możliwość komentowania została wyłączona.