ETYKIETY I KOLOROWI LUDZIE
Relacje z ludźmi bywają poskręcane. Boimy się „inności” tak jak by od tego zależało nasze życie. Mówimy o kimś „wrażliwiec” albo „gbur” – tak jak by ludzie mieli tylko ten jeden kolor i jakby ten „cudzy” kolor miał nam coś odebrać.
Byłam kiedyś w związku, gdzie byliśmy jak dwa krańce. Z jednego do drugiego brzegu było tak daleko, że trudno było się spotkać. Bolała mnie ta inność okrutnie. Czułam się jak przybysz z obcej planety, który wylądował gdzieś przez pomyłkę. Wpadałam w różne mechanizmy… a najgorszym była negacja własnego ja i staranie bycia kimś z innej gliny. Nagrodą miało być uznanie. Wspominam ten czas i przytulam tę dziewczynę, bo minęło wiele czasu zanim odzyskała siebie.
Właśnie…ale jak to się stało?! Proponuję zwrócić uwagę w jakich sytuacjach gubimy siebie, bo przecież koszty są ogromne. Ja zgubiłam siebie, bo szukałam akceptacji nie doceniając siebie za to kim jestem. I myślę czasem – jak łatwo można siebie stracić i jak potem trudno siebie odzyskać. A przecież moje prawdziwe „Ja” to najgłębsza część duszy, duchowe serce, kompas prawdy będący łącznikiem pomiędzy mną a całym wszechświatem. Moje prawdziwe ja komunikuje się ze mną za pomocą uczuć, nie lubi kompromisów, za to lubi łagodność i uważność. Chwila nieuwagi i tracę siebie. Chcę się komuś przypodobać, być jak inni, wchodzę w krytykę. Czasem myślę, że warto iść jedną drogą, ale czuję, aby wybrać inną. Wybieram to drugie, bo wiem że prawda jest najważniejsza. Lekceważenie jej powoduje że życie w taki czy inny sposób pokaże nam, że warto ją wybierać. Lekcje będą coraz trudniejsze – dopóki nie zrozumiemy.
Wróciłam do siebie i nigdzie się nie wybieram
Wracając do etykiet i jednokolorowych ludzi to ten najtrudniejszy związek nauczył mnie najwięcej. Najbardziej, że krytykując partnera podlewamy w sobie to co krytykujemy wciąż i wciąż. Nie zajmujemy się ulepszaniem swojego życia tylko tkwimy w niezadowoleniu na czyjąś postawę. Wychodzimy z założenia że to my jesteśmy mądrzejsi i wiemy najlepiej. Nie zmienimy w ten sposób nikogo – zasilimy swoje życie ciemną i lepką energią nieprzepuszczającą pozytywnych zdarzeń.
Jeśli oceniasz, to nie możesz zrozumieć
Oceny bolą mnie najbardziej. Ci, którzy oceniają innych są najsurowsi dla samych siebie. Wieczne stawanie do pojedynków , surowe rozliczanie się z niewykonanych zadań, wymierzanie sobie kar za to co nie zostało zrobione, albo zostało zrobione źle. Ocena zamyka nasze serce na relacje z samym sobą i innymi ludźmi. Jeśli powiesz o kimś że jest „materialistą”, to w tym momencie skończyło się twoje zrozumienie. Nadajesz mu etykietkę, a etykietka wyraża półtony twej aprobaty lub dezaprobaty. Moje relacje z ludźmi zmieniły się w momencie, kiedy przestałam wyrażać osąd. Chęć zrozumienia spowodowała pojawienie się przestrzeni na rozmowę. Ludzi otwiera to, że naprawdę chcesz się dowiedzieć jakie jest ich zdanie, skąd się bierze i że jest w tobie otwartość na szukanie wspólnych rozwiązań. Wtedy właśnie dostrzegasz, że ludzie mają wiele kolorów i nie są one lepsze ani gorsze tylko inne.
Nie ma nic bardziej wspaniałego niż bycie świadomym i patrzenie sercem. Zamiast siebie zmuszać, karać, napominać zaczynamy kochać. Kiedy to zrobimy, zauważymy że ludzie których spotykamy przynoszą nam wspaniałe lekcje, pod warunkiem że się na nie otworzymy. Nie mówimy wtedy: „szukam kogoś kto mnie uszczęśliwi, bo do tej pory wszyscy byli do bani”. Jeśli nosisz w sobie strach przed „innością” – to on nie zniknie kiedy zmienisz pracę, związek, miejsce zamieszkania. Zabierzesz go ze sobą dokądkolwiek będziesz próbowała uciec.
Czy chciałbyś żyć w ciemnościach, uciekać przed prawdziwym życiem? Większość ludzi to robi nie przeżywając swego życia świadomie. Patrzy na innych ale ich nie widzi, rozmawia, ale nie słucha, dotyka ale nie czuje. Prowadzą życie mechaniczne, myślą mechanicznie – zazwyczaj wyuczonymi myślami – mechanicznie przeżywają emocje, mechanicznie działają, mechanicznie reagują. Czy chcesz zobaczyć, jak bardzo upodobniłeś się do maszyny? Może zdarza cie się czasem powiedzieć coś, bo tak „wypada”?
A może czas już skończyć ten bełkot, wyrzucić osądy i po prostu obserwować, patrzeć. Dokonasz wtedy wielkich odkryć, bo kiedy otworzysz serce zaczniesz rozumieć. Te odkrycia te zmienią ciebie. Zrozumiesz że wielobarwność może cię ubogacić. Bez najmniejszego wysiłku, wierz mi.
Zastanów się czy poczujesz się lepiej gdy zmieni się ktoś inny?
A teraz Wyobraź sobie pacjenta, który idzie do lekarza i mówi mu że cierpi. Tam go boli, tu go strzyka. Ogólnie jest mu źle. Nie śpi, chudnie w oczach. Doktor odpowiada:
– Wie pan, co zrobię? Zapiszę lekarstwo dla pana sąsiada, żony i szefa
Pacjent odpowiada:
– Dziękuje, bardzo dziękuje. To bardzo poprawi moje samopoczucie.
Czy jest w tym sens? Ale właśnie takie są oczekiwania. Jeśli wybierzesz świadome życie, zwrócisz się najpierw ku sobie – a to zawsze najlepszy kierunek.
Dorota Pawelec – jestem autorką platformy „Babski blues”, piszę teksty o własnym rozwoju, moich przemyśleniach i transformacjach. Przeprowadzam wywiady o świadomej kobiecości, życiu i pasjach. To co mnie fascynuje to wspieranie ludzi w zmianach, świadomym rozwoju, wybieraniu drogi spójnej ze swoim wewnętrznym kierunkiem. Współtworzę Fundację Życie Od Nowa, której misją jest pomoc w przejściu przez zmianę, aby ludzie zaczęli żyć w zgodzie ze sobą. Moją pasją jest przedsiębiorczość z pasją, budowanie firmy na zasadach partnerstwa w oparciu o swój wewnętrzny potencjał. Prywatnie jestem mamą trójki Dzieciaczków.
W sumie racja – najpierw powinniśmy zacząć do siebie.
Mądry tekst, każdą zmianę zaczynajmy od siebie 😉
oj tak …zawsze od siebie 🙂
Inność jest czasem budująca, wszytsko to zależy tez od tego w czym jesteśmy inni 🙂
Tak naprawdę wszyscy jesteśmy „inni” tylko nie zawsze mamy odwagę pozwalać sobie być sobą 🙂
Bardzo mądry tekst!
Dziękuję 🙂
Zawsze powinniśmy zaczynać zmiany od siebie. Niestety w praktyce wcale nie jest to takie łatwe i często najpierw próbujemy zmieniać innych :/
Prawda, czasem nieświadoma część nas robi to z automatu, ale im częściej to dostrzegasz tym bardziej wzrasta szansa na zmianę tego mechanizmu 🙂
NIestety najtrudniej zmienić właśnie siebie.
Na pewno łatwiej niż innych bo na to masz autentyczny wpływ. Ludzie mają szansę zmienić się pod naszym wpływem jeśli sami dajemy dobry przykład bez nacisku na nich 🙂
I zgadzam się i nie. Myślę, że dzięki temu, że potrafiłam nazwać kogoś egoistą i tym, co pozjadał wszystkie rozumy, wyjaśniłam sprawę raz na zawsze i nie muszę już tracić czasu na bezsensowne znajomości.
Oceniam ludzi- jedni są dobrzy, drudzy są źli. Dzięki temu właśnie nie tracę czasu, a mam go mało i wolę spędzać go z wartościowymi osobami. Tak samo cieszę się, kiedy ktoś mi powie, że ma mnie za taką i taką. Nie muszę się z tym zgadzać, ale każdy ma prawo do własnego zdania 🙂
Oczywiście 🙂 To Twój „kolor” w tej dyskusji. Pozdrawiam 🙂
„Nie ma nic bardziej wspaniałego niż bycie świadomym i patrzenie sercem”… to też jedna z najtrudniejszych umiejętności
Tak ale warto się jej uczyć 😉
Pięknie napisane! Dużo się obecnie dyskutuje o inności tego drugiego, obcego nam, a Ty w swoim tekście poruszyłaś między innymi bardzo ważny temat siebie jako innego, zaakceptowania swojej inności, nawet kosztem braku akceptacji otoczenia. Łatwo to stracić, jak napisałaś: „chwila nieuwagi i tracę siebie”. Bo boimy się inności, zarówno obcej, jak i własnej. Poznając ją i akceptując, zyskujemy jednak coś bezcennego: siebie!
Ocenianie to taki schemat, w który bardzo łatwo wpaść, dlatego trzeba na nie uważać 🙂
Pięknie to opisałaś. Jestem zdania, ze najpierw musimy być dla siebie- dopiero wtedy możemy dać coś innym.