Aktywacja potencjałów dzięki energii miejsc
„Zamknij oczy i zapytaj siebie: gdzie naprawdę chcę dziś wrócić — i dlaczego właśnie tam?”
Przewodnik po duchowej komunikacji z przestrzenią
Czy kiedykolwiek poczułaś/eś, że miejsce, do którego trafiasz, mówi do Ciebie? Nie szeptem słów, ale przez drżenie w ciele, wzruszenie bez powodu, nagłe wspomnienie, które nie pochodzi z tego życia. Czasem wystarczy postawić stopę na ziemi, a coś w nas zaczyna łagodnieć, pękać, poruszać się — jakby drzwi do zapomnianej części duszy właśnie się otwierały.
Nawiązywanie świadomego połączenia z energią miejsc to moja ulubiona forma spotkania ze sobą i swoją boskością. Zatrzymuję się i pytam: „Jaką mądrość niesie dla mnie ta przestrzeń?” „Co pragnie zostać uzdrowione?”
Od dziecka miałam naturalną zdolność odczuwania przestrzeni – ich energii, historii, a czasem też obecności dusz, które się w nich zatrzymały. Czułam bardzo intensywnie, choć nie umiałam tego nazwać ani zrozumieć. Czasem mnie to przytłaczało, czasem gubiłam się w tym nadmiarze.
Z czasem zaczęłam traktować to nie jako „dziwność”, ale jako dar. Wypowiedziałam intencję, że chcę się tego nauczyć – świadomie, bezpiecznie, z poszanowaniem siebie i innych. I wtedy wszystko zaczęło się zmieniać. Przyszły do mnie wglądy, przewodnicy, przestrzenie, które same mnie wzywały. Nauczyłam się uziemienia, ochrony energetycznej, słuchania przestrzeni sercem.
Zaczęłam otrzymywać zaproszenia – najpierw od znajomych, później klientów – by przyjechać do ich domów, porozmawiać z przestrzenią, poczuć, co zostało zamrożone, a co pragnie zostać uzdrowione. Zawsze pracowałam w połączeniu z osobą, która tam mieszkała, bo wierzę, że nic nie dzieje się przypadkiem. Miejsca przyciągają nas jak lustra. Pokazują to, co w nas czeka na ukojenie i integrację.
Dzięki tej pracy widziałam, jak przestrzenie się rozjaśniają, a ludzie odzyskują lekkość, sen, miłość, poczucie „u siebie”. To jest możliwe – kiedy odpowiadamy na zew miejsca i wchodzimy z nim w świadomy dialog, wracamy do siebie. I właśnie dlatego piszę ten tekst – by podzielić się drogą, która może być też dla Ciebie.
Punkty mocy i powrót do siebie
Możesz odnaleźć swoje własne punkty mocy, które czekają na impuls Twojej obecności. Mogą to być konkretne miejsca na Ziemi, rezonujące z kodem twojej duszy. Potrzeba tylko jednego: impulsu — świadomego spotkania z tym, co uśpione. I wtedy energia zaczyna płynąć. Wracasz do siebie.
Ziemia przemawia do nas, zapraszając, byśmy wspólnie z nią uzdrawiali. Gdy odpowiemy na ten zew, aktywujemy zarazem własne pole energii.
Objąć cząstki swojej duszy
Często miejsce staje się częścią większej opowieści — poruszającej, prowadzącej mnie głębiej do siebie. Do pamięci ciała. Do historii, w których kiedyś się rozpadłam… i do tych, w których mogę się scalić na nowo.
Nasze pole świadomości nieustannie się otwiera, rozszerza, porusza. Aktywujemy się w zależności od tego, gdzie jesteśmy, z kim jesteśmy, co nas otacza.
Niektóre przestrzenie nas wołają. Nie bez powodu. Niektóre miejsca przychodzą do mnie nie dla zachwytu, ale dla uzdrowienia. Czuję, że mnie wzywają. Bo coś kiedyś się w nich wydarzyło. Coś mnie tam zatrzymało. Przestraszyło. Rozproszyło. Coś zamroziło kawałek mojej mocy.
I choć mogły minąć lata, wcielenia, epoki — pole energii pamięta. Twoje ciało pamięta. Twoja dusza wie. Jeśli otworzysz serce i pozwolisz sobie to poczuć, możesz zintegrować te rozproszone części — zamknięte w cyklach bólu, lęku, powtarzalności.
Dopóki to nie zostanie uzdrowione, miejsce będzie nas wołać. Bo miejsce nas nie więzi. Miejsce nas uzdrawia — jeśli jesteśmy gotowi to naprawdę przeżyć.
Gdy miejsce wzywa do uzdrowienia
Zazwyczaj taka podróż do miejsca związanego z dawnym doświadczeniem nie była łatwa ani przyjemna. Często jechałam tam z punktu utknięcia — z poczucia blokady, napięcia, wewnętrznego zastoju. Coś mnie do niej prowadziło, choć jeszcze nie do końca wiedziałam, co.
Dopiero pojawienie się w tej przestrzeni z jasną intencją — uzdrowienia, domknięcia, objęcia siebie — sprawiało, że nagle wszystko się otwierało.
Zamykając oczy, zaczynałam widzieć. Wracały obrazy, odczucia, wizje tego, co kiedyś się tam wydarzyło. I co nadal we mnie czekało — by zostać uzdrowione.
W takich momentach naprawdę działy się cuda. Dochodziło do spotkania z tą częścią mnie, która wtedy się zatrzymała. Która została w tamtym czasie i miejscu — niesłyszana, nieutulona. A ja mogłam ją w końcu objąć miłością. Pozwolić jej powiedzieć, czego potrzebuje. I zaspokoić to — z poziomu dojrzałej świadomości, współczucia i bliskości ze sobą.
Jak wygląda taka praca?
Moja podróż i aktywacja energii rozpoczyna się od skontaktowania się ze swoim wnętrzem. Skupiam się na ciele, na oddechu, na połączeniu. Zapraszam moją Nadświadomość do prowadzenia, do współpracy, do uzdrowienia. Ugruntowuję się poprzez stopy, łącząc się z energią Ziemi. Pozwalam sobie po prostu być. To, co się pojawia — obraz, emocja, odczucie w ciele — przyjmuję jako język tego miejsca.
W kontakcie domem, miejscem, fragmentem ziemi – otwierasz się na głębszą warstwę świadomości, która jest połączona z tobą poprzez pole życia. Komunikujesz się z częścią Jedności. Nie rozmawiasz tylko z indywidualną świadomością, ale z czymś, co jest splecione z całą tkanką istnienia.
A kiedy rozpoznajesz to połączenie, mogą przyjść: – przebaczenie,
– domknięcie,
– zrozumienie lekcji,
– uwolnienie bólu,
– powrót cząstek na swoje miejsce.
Coś się wtedy uwalnia – jakby każda utracona część, która czekała na domknięcie, mogła wrócić na swoje miejsce.
Bardzo ważne jest, by przed wejściem w taką pracę otworzyć przestrzeń serca – nie oczekiwać niczego, nie projektować intencji „naprawy”.
Tylko poddawać się przepływowi. Czasami proces domyka się od razu, czasami potrzebuje jeszcze chwili – kilku godzin, dni, snu.
Czasami coś puszcza dopiero wtedy, gdy fizycznie oddalimy się od tego miejsca.
Ale najważniejsze jest to, by być w tej przestrzeni w prawdzie. By się w niej po prostu aktywować – z gotowością do spotkania.
Wtedy zaczyna tworzyć się w niej nowa jakość. W połączeniu z naszą energią i intencją zmienia się nie tylko wibracja przestrzeni, ale i nasza własna.
To spotkanie sprawia, że wcześniejsze kody, stare energetyczne zabrudzenia, zaczynają się rozpuszczać – jakbyśmy oczyszczali wspólną glebę z tego, co było już nieżywe, nieautentyczne.
I właśnie wtedy staje się możliwe coś niezwykłego: tworzenie nowego świata.
Nie na ruinach, ale na ziemi, która właśnie odetchnęła.
Jakbyśmy sadzili nowy ogród – świadomie, w zgodzie, na oczyszczonej glebie.
Do tego procesu, zapraszam również dusze, które mogły częściowo utknąć w tej przestrzeni — ale tylko wtedy, gdy taka wymiana może się wydarzyć z poszanowaniem mojego pola, w harmonii i zgodzie z moim najwyższym dobrem.
Dwa oblicza miejsc: święte i transformujące
Można mówić o dwóch rodzajach miejsc:
Kiedy pracujemy z energią miejsc, możemy mówić o dwóch zupełnie różnych jakościowo doświadczeniach.
Pierwsze to świadome, intencjonalne podróże do tzw. świętych miejsc – takich, które już na poziomie przestrzeni niosą wysoką wibrację, czystość, obecność, duchową głębię. To są miejsca, w których bardzo często czujemy się uniesieni, wspierani, połączeni z czymś większym. One przypominają nam, kim jesteśmy w swojej esencji. O takich przestrzeniach opowiem w dalszej części artykułu.
Ale istnieje też drugi rodzaj miejsc. Takie, które z pozoru wcale nie wydają się „święte”. Czasem czujemy tam niepokój, smutek, zagubienie. A jednak coś w nas czuje, że powinniśmy się tam znaleźć. Że to miejsce nas woła.
I to, że dane miejsce wibruje w taki sposób, nie oznacza, że nie jest dla nas uzdrawiające. Wręcz przeciwnie — to właśnie w takich przestrzeniach mogą się uaktywnić aspekty nas samych, które potrzebują zostać zobaczone, przyjęte, uzdrowione. Te miejsca potrafią odbijać w nas to, co jeszcze czeka na integrację. To są przestrzenie transformacyjne, choć nie zawsze przyjemne. Ale ważne jest jedno: czy jesteśmy na to gotowi
Gdy przestrzeń nie jest „przeczuta”
Zdarzało mi się trafiać w przestrzenie bez głębszego poczucia intencji. Na przykład wtedy, gdy byłam bardzo zmęczona, emocjonalnie wyczerpana albo nie „przestrzenna”. Pozwalałam się czasem namówić na jakąś wyprawę, która — choć z pozoru niewinna — nie była dobra na tamten moment dla mnie.
Nie była przeczuta. Nie była naprawdę moja.
I wtedy energia miejsca dosłownie mnie „wyrzucała”. Traciłam kontakt ze sobą. Rozpraszałam się. Zamiast uzdrawiać, próbowałam się po prostu zebrać z powrotem w jedno.
Nie każde miejsce jest dla nas dobre na każdą chwilę. To, że jakieś pole nas wzywa, nie znaczy, że musimy natychmiast na to zawołanie odpowiedzieć. Czasami potrzeba przygotowania. Czasami potrzeba odmowy. A czasami — po prostu innego momentu.
Dzień i noc — dwa wymiary pracy
W ciągu dnia światło słońca rozświetla nie tylko przestrzeń fizyczną, ale też pomaga zobaczyć rzeczy bardziej klarownie. Miejsce może wtedy wspierać nas w rozpoznaniu zapętleń, schematów, wzorców, które w świetle świadomości stają się bardziej zrozumiałe. To czas działania, porządkowania, uzyskiwania wglądów. Dzień w inny sposób wspiera to, co wymaga uzdrowienia, niż noc.
W nocy natomiast, gdy światło zanika, naturalnie wchodzimy głębiej w nieświadomość. Próg snu i stany medytacyjne pozwalają połączyć się z warstwami miejsca, które są bardziej ukryte — często przechowujące zapisane w polu informacje, emocje, wspomnienia (czasem nawet z innych czasów czy wymiarów).
W takich momentach miejsce może stać się wręcz lustrem dla twojej podświadomości, kontaktu z subtelnymi wymiarami, a sny — formą, w której te informacje mogą się ujawnić. To czas subtelnej komunikacji z tym, co niewidoczne, ale głęboko prawdziwe.
Energie, które się pojawiały na progu snu, w stanie hipnagogi, odczuwałam jako wyraźne drgania, jakbym dotykała dosłownie innej częstotliwości — mniej materii, bardziej energii. Niekoniecznie trudnej czy niekorzystnej — raczej innej w odczuwaniu dla ciała.
To, co kiedyś mnie przerażało, z czasem okazało się czymś nieznanym. I to właśnie ta nieznajomość budziła mój dyskomfort.
Z czasem, wraz z pogłębiającą się świadomością, poczułam, że chcę wchodzić w te spotkania z intencją i jasnością. Stworzyłam w sobie wewnętrzny kodeks energetycznej higieny. Założyłam, że zapraszam do współpracy tylko te energie, dusze i istoty, które są gotowe wejść ze mną w wzajemną wymianę — taką, która przynosi korzyść wszystkim obecnym: mnie, im i samej przestrzeni.
Dzięki temu zaczęły się dziać rzeczy naprawdę poruszające. Transformacje, uzdrowienia, ciche cuda. Procesy, po których czułam, że coś się domknęło, coś powróciło do harmonii.
Im bardziej się z tym oswajałam, im mocniej byłam gotowa rozpoznać i objąć to, i odpuścić chęć kontroli, odczucie przenikania się tych światów przestawało być czymś odseparowanym. Zaczynało być częścią pola — mojego i danego miejsca.
Przybywająca do mnie energia nie chciała się tylko przeze mnie przetransformować. Ona chciała być zauważona. Chciała zostać przyjęta, rozpoznana, uznana za realną. I w tym prostym geście obecności — następuje uzdrowienie.
Sny są również językiem duszy i miejsca. Sen współtworzy rzeczywistość i pomaga realizować potencjał duszy. Sny są dla niej „twórczą praktyką”, dzięki której możemy wyśnić swój potencjał. Wchodzimy w rezonans z nowym polem energii, co może przyspieszać rozwój duchowy lub uzdrawianie.
Sen jako święta przestrzeń. Intencja w nowym miejscu
Wejściu w sen z czystą intencją może pomóc łagodne zakończenie dnia — takie jak cicha modlitwa, krótkie medytacyjne zanurzenie się w oddechu albo świadome „rozplątanie” nici, które łączą nas jeszcze z wydarzeniami dnia, ludźmi, emocjami.
To moment, w którym można powiedzieć sobie: „Zamykam ten dzień. Wybieram spokój. Wchodzę w sen jako nową przestrzeń.”
Taka intencjonalna praktyka szczególnie wspiera nas, gdy jesteśmy w nowym miejscu — w podróży, w obcym domu, w nieznanym otoczeniu. Pomaga wtedy nie zabierać ze sobą „starego świata” do poduszki, tylko zsynchronizować się z tą konkretną przestrzenią, poczuć jej energię i pozwolić, by sen był autentycznie nowym doświadczeniem, a nie tylko przedłużeniem dnia.
To jak wewnętrzne oczyszczenie przed zanurzeniem się w innym wymiarze. Małe, ale bardzo głębokie przejście.
Przykładowa modlitwa przed snem:
Zamykam dziś dzień. Odpinam wszystkie nici, które łączą mnie z tym, co już było. Wszystko, co nie moje, oddaję światłu. Wszystko, co mogę już puścić, puszczam z miłością.
Wchodzę w ten sen jak w święty krąg — czysta, otwarta, obecna. Nie niosę ze sobą przeszłości. Nie chronię się przed jutrem.
Zapraszam energię tego miejsca. Słucham, co chce mi powiedzieć. Ufam, że ta przestrzeń przyjmuje mnie taką, jaką jestem. I że ja mogę przyjąć ją — z szacunkiem, z miękkością, z ciszą.
Niech moja kobiecość — intuicja, czucie, łono, serce — rozgości się tu bez lęku. Niech sen będzie przejściem. Niech popłynie przez ciało. Niech będzie darem.
Warto przed snem powiedzieć sobie: „Jestem otwarta na przekaz tego miejsca w śnie.”
Taka intencja może otworzyć nas na głębsze doświadczenia i wewnętrzne wglądy. To proste zdanie działa jak klucz — otwiera naszą podświadomość na subtelny dialog z przestrzenią, w której się znajdujemy.
Ważne jest również poszanowanie energii miejsca: chwila wyciszenia, uczucie wdzięczności i poczucie ochrony przed snem pomagają zestroić się z otoczeniem. To właśnie ta subtelna harmonia z miejscem może sprawić, że sny staną się bardziej znaczące i prowadzące.
I oczywiście — połączenie z własną nadświadomością, z wewnętrzną mądrością — świadome, intencjonalne — to tutaj podstawa. To dzięki niemu sen staje się nie tylko odpoczynkiem, ale przestrzenią spotkania, uzdrowienia i przypomnienia.
Energetyczna higiena i rytuał ochronny
Z czasem poczułam, że chcę wchodzić w te spotkania z jasnością. Stworzyłam wewnętrzny kodeks energetycznej higieny. Zapraszam do współpracy tylko te energie, które są gotowe wejść w jasną, wspierającą wymianę.
Połączenie z mądrością Ziemi
Podczas pobytu w Albanii doświadczyłam głębokiego połączenia z energią Ziemi jako żywej istoty. To było coś więcej niż ugruntowanie — spotkanie z żywym pulsem planety, jej dziką mądrością. Przepływ energii Shakti, budzącej się w ciele, przywrócił mi głębszy kontakt z intuicją, mocą kreacji i pamięcią ciała.
To nie było zaplanowane. Pojechałam tam z intencją odpoczynku, bycia w przyrodzie, bez potrzeby zwiedzania czy szukania świętych miejsc. Chciałam po prostu zanurzyć się w naturze, dać się jej ukołysać — i tak właśnie się stało.
Po powrocie z Albanii miałam jedną, bardzo mistyczną noc, w której poczułam, jak głęboko ta dzika, nieskażona ingerencją człowieka energia dotknęła mojego wnętrza.
Coś się we mnie przebudziło. Coś wróciło do życia. Ale to… już chyba temat na kolejny artykuł.
Powrót do siebie przez miejsce
Przestrzeń, w której się znajdujemy, nigdy nie jest tylko tłem. To żywy organizm, z którym wchodzimy w relację – poprzez ciało, oddech, czucie, sny, obecność. Miejsca mogą nas przywoływać, dotykać, poruszać, uzdrawiać. Mogą też zatrzymywać w sobie fragmenty naszej duszy, które wciąż czekają na to, byśmy je zauważyli i odzyskali.
Praca z energią miejsc to zaproszenie do intymnego spotkania z tym, co większe od nas – z mądrością Ziemi, z pamięcią przestrzeni, z ciszą, która mówi więcej niż słowa. To droga powrotu do siebie. Do tej wersji siebie, która nie boi się patrzeć w cień, która nie odcina się od przeszłości, która wybiera obecność i uznanie wszystkiego, co jest.
Nie ma jednej właściwej metody. Są tylko pytania zadawane z poziomu serca:
„Co chcesz mi pokazać?”
„Czego mam się tu nauczyć?”
„Która część mnie czekała właśnie na to miejsce, by się obudzić?”
Przestrzeń odpowie. Może przez sen. Może przez ciało. Może przez wzruszenie, które nie ma logicznego źródła. Wystarczy być. I wystarczy pozwolić – by energia zaczęła płynąć, a my mogliśmy znów poczuć się „u siebie”.
W świecie, który ciągle nas popycha do działania, ta praktyka jest aktem czułego zatrzymania.
Nie chodzi o naprawianie przestrzeni.
Chodzi o przypomnienie sobie, że jesteśmy jej częścią.
Że gdy uzdrawiamy ją — uzdrawiamy też siebie.
I że każde miejsce może być święte, jeśli spotkamy je z otwartym sercem.