Jak wyzwolić w sobie kratywność?
Kreatywność można zaaplikować do wszystkiego w życiu. Zarówno w pracy zawodowej, jak i w życiu codziennym, uczuciowym – słowem na wielu płaszczyznach można być twórczym, albo popaść w rutynę. Każdy z nas posiada takie podcinające skrzydła blokady. Metoda „Droga Artysty” Julii Cameron pomogła milionom ludzi na świecie odkryć ich talenty i zrealizować twórcze marzenia o spełnionym życiu.
Julia Cameron jest dramatopisarką, poetką, scenarzystką filmową i telewizyjną. Międzynarodowy sukces przyniosła jej bestsellerowa seria poradników z dziedziny procesu twórczego. Obecnie autorka prowadzi warsztaty kreatywności na całym świecie.
„Droga Artysty” sprawdza się nie tylko w przypadku rzeźbiarzy, poetów, malarzy, ale również prawników, osób prowadzących własne biznesy, czy poszukujących swojego miejsca we wszechświecie.
Jak pozbyć się blokad twórczych?
Nasza kreatywność wydobywa nas z rozpaczy i prowadzi ku rozwiązaniom, gdzie możemy spotkać się z własnymi zdolnościami. Artyści są wizjonerami, wynalazcami najlepszych wersji siebie. Choć mało kto o tym pamięta, to działalność kształtuje rynek i wyznacza trendy, a nie na odwrót.
Proces twórczy jest jednak drogą, podczas której pojawia się wiele blokad i wątpliwości. Jest to droga do samej/samego siebie, dzięki której budujemy silną, wyrazistą świadomość własnego ja, ale może pojawić się również opór czy lęk przed bliskością z samym sobą.
Kiedy wychodzimy z marazmu nudnego, przewidywalnego życia i odkrywamy wewnętrznego artystę, możemy wydawać się sobie skrajnie nieprzewidywalni. To zupełnie normalny etap, którego metaforą może być wahadło, odbijające się z jednej skrajności w drugą, po to, by złapać równowagę.
Kreatywność – jak i ludzkie życie – ma swój początek w mroku. Należy to przyjąć i uszanować. Zbyt często myślimy o niej, odwołując się do metafory spływającego snopu światła. Owszem, wgląd może być spływem świetlistej energii. Owszem, może nas olśnić. Prawdą jest również, że błyskotliwe rozwiązania czy skoki kwantowe naszej świadomości poprzedza okres życia płodowego – wewnętrzny, mroczny i konieczny do przejścia.
Tak więc droga artysty to droga do siebie, spotykamy na niej dosłownie wszystko, co kiedyś zablokowało naszą dziecięcą, niewinną chęć wyrażania siebie i wychodzenia z tym do świata.
Pisanie porannych stron
Julia Cameron proponuje pisanie „porannych stron” – odręcznego zapisu strumienia świadomości. Mogą one dotyczyć emocji, sytuacji w pracy i obaw związanych z wyzwaniami, jakie codziennie nam towarzyszą. Mogą być opisem romantycznego wieczoru z ukochanym, opisem przeżyć, nowego pomysłu, zapisem zmartwień związanych z sytuacją finansową.
„Kiedy ludzie pytają, po co piszemy poranne strony, żartuję: „By przedostać się na drugą stronę”. Myślą, że to dowcip. Nieprawda. Poranne strony faktycznie przenoszą nas na drugi brzeg: drugi brzeg naszego strachu i pesymizmu. Przede wszystkim jednak przenoszą nas tam, gdzie nie sięgają macki Cenzora. Gdy nie słyszymy jego paplaniny, odnajdujemy własne ciche centrum – miejsce, w którym dociera do nas głosik, będący głosem naszego (s)twórcy, a zarazem naszym własnym” (Julia Cameron).
O mózgu logicznym i mózgu artystycznym
Mózg logiczny jest nastawiony na przetrwanie, działa w oparciu o znane zasady i wydeptane schematy. Wszystko, co nieznane jest postrzegane jako niewarte realizacji.
Mózg logiczny to nasz „wewnętrzny cenzor” czy „wewnętrzny krytyk”. Jest to ta część nas, która zaciąga ręczny, ze strachu przed czarnym scenariuszem. Jest to ta część nas, która bardzo się boi ryzyka, która woli „stare, ale sprawdzone, choć znienawidzone”.
Mózg artystyczny to nasz wynalazca – spontaniczny, lubiący się bawić, dla którego nie ma rzeczy niemożliwych. Tworzy nowe powiązania, buduje nowe znaczenia, widzi więcej niż tylko gładką taflę powierzchni. Widzi wzory, połączenia, odcienie. Pisanie porannych stron pozwala usunąć na bok logiczny mózg i rozwijać ten związany z kreacją. Pozwala nam odrywać w życiu nieznane lądy.
Nie tylko poranne pisanie jest sposobem na połączenie się z wewnętrznym artystą.
Jest nią również medytacja. Niektórzy praktykują medytację, aby zredukować stres, inni łączą się z tym, co nazywamy „Bogiem”, „Boginią” czy Siłą wyższą. Artyści, odnajdują w medytacji drogę do własnej wewnętrznej, kreatywnej mocy.
Medytacja, czy sesje oddechowe nie są niebieską pigułką, która natychmiast przynosi odpowiedź na wszystkie pytania. Na pewno dzięki niej odnajdujemy własną tożsamość, odklejamy się od tego, co nie nasze, a co „klepaliśmy” bezmyślnie latami. Odnajdujemy „sens”, „właściwe nam miejsce na planie wszechświata”.
„Siewcy obłędu”- nie trać energii na toksycznych ludzi
„Siewca obłędu” to według Julii Cameron wampir energetyczny. Ktoś, kto wysysa z nas pozytywną energię, pozbawia paliwa, zalewa negatywizmem, zasmuca, irytuje, przejmuje dowodzenie nad naszym psychicznym samopoczuciem. Pod płaszczykiem pomocy, dobrych zamiarów, wprowadza jedynie złość, gniew, niepokój, frustrację, poczucie winy.
Pojawia się nagle i wszystko podważa.
Siewca obłędu łamie umowy i rujnuje plany.
Siewca obłędu oczekuje specjalnego traktowania.
Siewca obłędu lekceważy twoje życie.
Siewca obłędu jest specem we wpędzanie innych w poczucie winy.
Siewca obłędu kreuje dramaty.
Dlaczego o tym piszę? Bo obserwuję, że czasem otaczamy się ludźmi, którzy nas podkopują. Trwamy przy nich z poczucia powinności, przyzwyczajenia, lęku przed samotnością. Pozwalamy im się oplatać niczym trującym roślinom. Najważniejsze jest odpowiedzenie sobie na pytanie: czy wybierasz siebie, czy siewców obłędu i chcesz ich nadal zasilać swoją energią? Bo jeśli chcesz rozwinąć swój potencjał, musisz wiedzieć, że będziesz przechodzić przez piękne, ale i trudne chwile – naucz się rozpoznawać, otaczać ludźmi, którzy będą cię wspierać.