Jane Fonda: Siła jest w kobietach
Postać Jane Fondy zainteresowała mnie w trakcie oglądania serialu „Grace i Frankie” na platformie Netflix. Serial jest świetny, przełamuje wiele stereotypów dotyczących starszych osób. Jane Fonda w wywiadach mówiła, że pewnym sensie zagrała siebie. Rzeczywiście, gdy zapoznamy się z biografią aktorki, widzimy, że serialowa Grace, w wielu aspektach przypomina Jane.
JEJ PRZEZNACZENIEM BYŁO ZOSTAĆ AKTORKĄ
Jane Fonda wywodzi się ze znanej aktorskiej rodziny z tradycjami. Urodziła się 21 grudnia 1937 roku w Nowym Jorku. Fondowie to stary i znamienity ród, którego korzenie sięgają XV wieku. Ojcem Jane był słynny hollywoodzki aktor – Henry Fonda, bratem – Peter Fonda, również znany aktor. Aktorką jest też córka Petera – Bridget. Matka Jane – Frances Ford Seymour, spokrewniona była natomiast z jedną z sześciu żon Henryka VIII Tudora, na cześć której aktorka dostała imię – Jane Seymour. Matka gwiazdy kiedy wychodziła za mąż za ojca Jane w roku 1936, była bogatą wdową, mającą już jedną córkę i już wtedy zmagającą się z problemami psychicznymi.
Jane Fonda kształciła się w kilku szkołach, z niektórych została nawet wyrzucona, uczyła się baletu, tańca, ale również malarstwa. Przez jakiś czas pracowała też jako modelka, była nawet na okładce Vogue. Pod koniec lat 50. XX wieku uczęszczała na kursy dramatyczne do Actors Studio Lee Strasberga. Ostatecznie jej przeznaczeniem najwyraźniej było, jak znakomita część jej rodziny – zostać aktorką.
Debiutowała na początku lat 60. XX wieku. Dorobek artystyczny gwiazdy, jest niezwykle bogaty. Są dzieła wybitne, jak film pt. Klute, za którego dostała Oskara, Czyż nie dobija się koni, poprzez obrazy niezwykle popularne, jak Barbarella, po filmy przeciętne, a nawet słabe. Jest jednak laureatką wielu nagród – w swoim dorobku ma Oscara, wiele nominacji, kilka Złotych Globów i inne nagrody, w tym Złotą Palmę (2007 r.) oraz Złotego Lwa (2017 r. ) za całokształt twórczości. Ostatnią nagrodę otrzymała w roku 2021. Jest to Nagroda Cecila B. DeMille’a – honorowe wyróżnienie, które wcześniej otrzymali m.in. Oprah Winfrey czy Tom Hanks. Przyznaje ją Hollywoodzkie Stowarzyszenie Prasy Zagranicznej. Jak czytamy w oświadczeniu jego prezesa: „Od ponad pięćdziesięciu lat zakres pracy Jane Fondy jest zakotwiczony w nieubłaganym aktywizmie. Wykorzystując swoją pozycję, przyczyniała się do rozwiązywania znaczących konfliktów społecznych naszych czasów. Będziemy zaszczyceni, mogąc świętować jej osiągnięcia podczas ceremonii wręczenia Złotych Globów 2021”. Najnowsza produkcja, w której wzięła udział, obok również znakomitej Lily Tomlin, Rity Moreno oraz Sally Field, to komedia sportowa 80 for Brady. Film wejdzie na ekrany w USA w lutym 2023 roku. Podkreślić należy, że wszystkie wymienione aktorki przekroczyły 80 rok życia, bądź się do niego zbliżają.
ZACZĘŁA WIERZYĆ, ŻE NAJWIĘKSZĄ WARTOŚCIĄ W ŻYCIU KOBIETY JEST URODA
Dom, w którym dorastała Jane był dostatni, ale zimny, z nieobecnym, nie okazującym uczuć ojcem i skupioną na sobie, nieczułą i fanatycznie dbającą o wygląd matką. Ojciec Jane nie był przykładem dobrego męża. Imprezował i romansował z kolejnymi kochankami, żonę w najlepszym razie traktował obojętnie. Kontakty z dziećmi ograniczał do minimum, był porywczy i bardzo surowy. Utrzymywał emocjonalny dystans, a dzieci bały się jego napadów wściekłości. Przez lata wmawiał Jane, że jest gruba. Spowodowało to u niej problemy z akceptacją siebie, a w końcu – bulimię. Pod wpływem krytyki ojca, zaczęła wierzyć, że największą wartością w życiu kobiety jest uroda i nabawiła się prawdziwej obsesji na punkcie swojego wyglądu. Nie dziwi więc fakt, że z ojcem nie miała dobrej relacji. Pojednała się z nim dopiero na planie wyprodukowanego przez siebie filmu „Nad Złotym Stawem”. Dla Henry’ego Fondy, był to ostatni film w karierze. Dostał za niego Oscara, a statuetkę odebrała w jego imieniu Jane. Był wtedy już tak chory, że nie mógł pojawić się na gali. Aktor zmarł kilka miesięcy później, 12 sierpnia 1982 roku.
Niestety również matka Jane, Frances Ford Seymour nie sprawdziła się w tej roli. Była uzależnioną od opinii innych, a w szczególności od mało uczuciowego męża, zakompleksioną kobietą. Całe swoje krótkie życie próbowała go zadowolić, a finalnie popadła w depresję i popełniła samobójstwo. Stało się to, gdy Jane Fonda miała zaledwie 12 lat. O tym, że matka popełniła samobójstwo, podcinając sobie gardło w szpitalu psychiatrycznym, dowiedziała się wiele lat później. Przez lata ojciec, Henry Fonda utrzymywał, że jego żona chorowała na serce i zmarła na zawał. Samobójstwo molestowanej w dzieciństwie i zdradzanej w dorosłym życiu przez męża, Frances Ford Seymour było dla Jane strasznym ciosem.
Z rodzinnego domu aktorka wyniosła więc wzorzec kobiety, która swoją wartość uzależnia od wyglądu i opinii innych, a w szczególności mężczyzn, którym niestety dawała się poniżać. Jane nie miała łatwego dzieciństwa, co jak sama wspominała, skutkowało wieloma błędami, które popełniła w swoim późniejszym życiu, jako kobieta, ale głównie jako matka. Nie potrafiła stworzyć zdrowej relacji z mężczyzną, podświadomie wybierając partnerów podobnych do ojca. Miała trzech mężów, dzisiaj otwarcie przyznaje, że w młodości jej życiem kierowali mężczyźni, a swoją samoocenę uzależniała od opinii innych i była bardzo podatna na krytykę. W wywiadach mówiła, że na partnera chciała wybrać przeciwieństwo ojca. Jak to często jednak bywa, wybierała mężczyzn, podobnych do ojca, szukając całe życie miłości i bliskości. Wiele lat dojrzewała do tego, by stać się niezależną, pewną siebie kobietą, która dobrze się czuje w swojej skórze. Operacje plastyczne, którym się poddawała w trakcie całego swojego życia, miały dać jej to poczucie bezpieczeństwa, pewność, że jest ciągle atrakcyjna i wygląda dobrze. Podobnie uzależnienie od aerobiku, który w jej przypadku stał się obsesją, ale dzięki któremu zarobiła miliony. W jednym z wywiadów Jane Fonda wyznała też, że była molestowana seksualnie, co było dodatkową traumą w jej niełatwym życiu.
PRZESZŁA BARDZO DŁUGĄ DROGĘ OD UZALEŻNIONEJ OD OPINII INNYCH GWIAZDY DO PEWNEJ SIEBIE KOBIETY
Jane Fonda, jak sama otwarcie mówi w wielu wywiadach i swojej niezwykle szczerej wydanej w 2006 roku, autobiografii Moje życie…, przeszła bardzo długą drogę od uzależnionej od opinii innych gwiazdy, aktorki, modelki, guru fitnessu, do pewnej siebie kobiety, feministki, aktywistki, ekolożki i działaczki politycznej. Pisząc autobiografię próbowała zrozumieć rodziców i wybaczyć im. Udało się jej to, uwalniając ją w jesieni życia od żalu do ojca i matki. Decyzja o spisaniu swojej historii, przyszła do Jane pod koniec piątej dekady życia. Jak sama mówi w przedmowie do książki, napisała ją żeby „świadomie podjąć decyzję, jak spożytkować pozostały […] czas”. Podczas pisania autobiografii uświadomiła sobie, że w trzecim akcie życia chce „pomóc kobietom w odzyskiwaniu głosu i mężczyznom w odzyskiwaniu serca”. Myślę, że to bardzo ważny cytat, wiele mówiący o rolach, miejscu jakie zajmowały kobiety i mężczyźni kiedyś oraz o zmianach jakie następują współcześnie.
Jane Fonda jest dziś przeciwieństwem samej siebie z młodych lat, przeszła długą drogę od wychowywanej w duchu „choroby bycia miłą” do stanowczej i szanującej własną wartość, świadomej kobiety. Dzisiaj w wywiadach mówi, że chciałaby mieć odwagę nie robić operacji plastycznych w przeszłości, że każdego dnia pracuje nad tym, żeby akceptować siebie w pełni i że postanowiła, że już nigdy „nie pójdzie pod nóż”. Jest to o tyle rozsądne, że gwiazda ma liczne problemy ze zdrowiem – w przeszłości miała nowotwór piersi oraz czerniaka, we wrześniu tego roku ujawniła natomiast, że choruje na chłoniaka nieziarniczego i jest w trakcie chemioterapii. Choruje też na osteoporozę, przez którą musiała przejść operację wymiany kolana i stawu biodrowego. Choroby w żaden sposób jednak nie odbierają jej dobrego samopoczucia, tryska energią i witalnością.
Liczne dolegliwości i wiek nie stanowią dla niej przeszkody. Obecnie jest kojarzona jako jedna z najbardziej zaangażowanych społecznie aktywistek. Nowoczesne technologie nie są jej obce. Doskonale czuje się w Internecie, co nie jest takie znowu oczywiste w jej pokoleniu. Jest bardzo aktywna w mediach społecznościowych, na Instagramie obserwuje ją 2 miliony użytkowników. Ma też konto na Facebooku oraz Twitterze i prowadzi bloga. Aktorka już wcześniej bardzo angażowała się w sprawy polityczne, w młodości między innymi protestowała przeciwko wojnie w Wietnamie. Jest też filantropką, wspiera wiele organizacji charytatywnych.
W ostatnich latach zasłynęła działalnością prospołeczną dotyczącą zmian klimatycznych. Brała udział w dość agresywnych demonstracjach na terenie Stanów Zjednoczonych, za zakłócanie porządku publicznego groziła jej nawet odsiadka. Niejednokrotnie zdarzało się, że Jane była aresztowana kilka razy w ciągu jednego miesiąca, za każdym razem robiąc z tego swoiste szoł. W momencie aresztowania pozowała fotoreporterom, ubrana w swój słynny czerwony płaszcz, który stał się symbolem jej walki o ekologię.
Jest pomysłodawczynią i twarzą akcji Fire Drill Friday. Od jesieni 2019 roku co piątek, na waszyngtońskim Kapitolu protestowała przeciwko zmianom klimatycznym. Akcja spotkała się z ogromnym poparciem, dołączyły do niej różne międzynarodowe organizacje zajmujące się ekologią, m.in. Greenpeace. Jane specjalnie w tym celu przeprowadziła się do Waszyngtonu. Po wybuchu pandemii, kontynuowała protesty w Los Angeles, gdzie mieszka na stałe.
Po zarzutach o hipokryzję, że przez lata ze względu na status materialny niejako promowała konsumpcjonizm, występując w coraz to nowych stylizacjach i prowadząc pełne przepychu życie, stwierdziła, że czerwony płaszcz – symbol, był ostatnią rzeczą, jaką sobie kupiła.
Obok walki o ekologię i politycznego zaangażowania (Jane popiera demokratów), gwiazda uświadamia młode kobiety o ich wartości. Promuje „siostrzeństwo”, czyli wartość jaką jest współpraca kobiet z kobietami. Wsparcie jakie dają sobie wzajemnie kobiety, powoduje, że według Jane – są niezwyciężone. Aktorka w wielu wywiadach podkreśla, że prawdziwy sukces w dużej mierze osiągnęła właśnie dzięki przyjaciółkom.
Również na polu rodzinnym odnosi sukcesy – po latach chłodnych stosunków ze swoimi dziećmi, dzisiaj naprawia stracone lata. W swojej autobiografii, czas po 60. roku życia nazywa nie odpoczynkiem, tylko trzecim aktem – czasem, kiedy najłatwiej naprawić relacje z najbliższymi.
Jane Fonda, jaką znamy – piękna, wysportowana, odnosząca sukcesy i zdobywająca nagrody gwiazda, w rzeczywistości przez wiele lat była nieszczęśliwą i zakompleksioną kobietą. Dorastała wśród elity Hollywood, ale w zimnym, toksycznym domu jako samotna, pełna kompleksów dziewczynka. W mediach życie Fondów przedstawiano jako sielankę, w rzeczywistości było od niej bardzo dalekie. Na życie Jane ogromny wpływ miała przedwczesna śmierć matki, za którą przez lata się obwiniała i emocjonalnie niedostępny i wpędzający ją w kompleksy ojciec. Spowodowało to problemy w dorosłym życiu. W ogromnej mierze powieliła błędy rodziców – miała chłodne relacje z dziećmi, które cechował brak czułości i przebaczenia, nie potrafiła być blisko z córką. Dodajmy do tego ciężkie choroby, bulimię, nieudane związki i mamy gotowy obraz nieszczęśliwej staruszki. Nie w przypadku Jane Fondy. Dzisiaj jest ona 85 – letnią piękną kobietą, która nadal, mimo, że twierdzi, że uwolniła się od obsesji nieskazitelnego wyglądu – wygląda wspaniale i dużo młodziej niż mówi metryka. Jest całkowitym zaprzeczeniem stereotypu staruszki. Patrząc i słuchając Jane – otwartej i niesamowicie szczerej, obdarzonej wspaniałym poczuciem humoru, pełnej dystansu do siebie i świata, o wciąż jasnym i młodym umyśle, niejedna i niejeden z nas z pewnością pomyśli, że chciałby, mieć tyle siły i witalności co ona.