Jesteś całym wszechświatem, czyli jak być pełnią i doświadczać bogactwa
Jestem wszystkim, a wszystko jest mną. Czy wiecie, że każdy atom naszego ciała składa się z pozostałości gwiazd i potężnych galaktycznych eksplozji? Albo, że nasze ciało to w większości woda? Dacie wiarę, że my, ludzie, jesteśmy połączeni tą samą biochemiczną podstawą ze wszystkimi żywymi istotami na Ziemi?
Każdego roku nasza planeta jest bombardowana ogromną ilością pyłu kosmicznego. Co się z nim później dzieje? Przenika do ziemi, wody i powietrza i staje się częścią nas. Jesteśmy połączeni z każdą istotą i formą życia we wszechświecie.
Jestem pełna wszystkiego. Mroku i światła. Smutku, radości, gniewu, tęsknoty, marzeń, namiętności, rezygnacji, bezbronności, łez i uśmiechu. Jestem wszystkimi emocjami, uczuciami, kolorami i kształtami. Ale nie jestem żadnym z nich.
Często spotykam się, z tym że ludzie wybierają sobie to, co wygodne, ładne, łatwe, znane. Odrzucając to, co wydaje im się brzydkie, trudne, niewygodne, niezrozumiałe. Nie chcą czuć wstydu, złości, strachu. Dokonywać zmian przełamujących ich ograniczenia. Jest ogromna różnica pomiędzy odcinaniem się od tych stanów, a nie sklejaniem się z nimi. Czuć strach, ale nim nie być. Przeżywać odrzucenie, ale nie pozwolić mu kierować swoimi wyborami.
Czucie pozwala nam się zaopiekować swoimi ranami. Przeżyć je i oczyścić. Sklejenie powoduje, że emocje te sterują naszym życiem. Odcięcie, wyparcie sprawia, że stajemy się niekompletni. Wciąż nam czegoś brakuje. Przestajemy czuć radość i dostrzegać pozytywne aspekty naszego życia.
Często byliśmy karani za „niegrzeczność”, albo doznaliśmy tak mocnego zranienia od któregoś z rodziców, że odcinamy swoją męskość czy kobiecość. Albo odcinamy swój gniew, czy autentyczność.
Kiedy mężczyzna odcina się od swojego męskiego pierwiastka, który może uosabiać ojciec, nie może wyjść do kobiety ze swoją męskością. Ma problem z podejmowaniem decyzji, brak mu wyrazistości i pewności siebie. Żeby była jasność – każdy z nas ma sobie obydwa te pierwiastki. Natomiast połączenie ich w sobie daje pełnię. Odrzucenie, powoduje zawsze jakiś rodzaj rozszczepienia.
Brak energii kobiecej objawia się to kontrolą, zaborczością, dominacją, zawłaszczaniem, egotycznością. Jest to dominacja ego. Odcięcie od czucia, traktowanie ciała użytkowo. Dominacja głowy nad sercem. Pozwolenie sobie na kobiecość, to akceptacja zmienności, emocjonalności, uczuciowości, zmysłowości. Jest to również poddanie się życiu. Akceptujemy, to co nas spotyka, co jednak nie wyklucza świadomego kreowania swojego życia.
Kiedyś bałam się pokazać tę pełnię. Najśmieszniejsze jest to, że trudniej było mi pokazać ludziom własną moc. Pojawiał się lęk, że ktoś może poczuć się gorzej.
Co się wtedy działo? Jeśli sama nie daję sobie do czegoś prawa, zazdroszczę tych jakości innym. Jakże często słyszałam: „Bądź skromna, nie wychodź przed szereg”. Ostatnio poczułam, że dopiero zaakceptowanie wszystkich swoich stanów, sprawia, że chcę się „pokazać”, wyjść do świata ze swoją prawdą. Konfrontacja z ludźmi nie sprawi mi wtedy bólu, bo pozwalam sobie na nieperfekcyjną autentyczność. Na własną ekscentryczność, śmieszność, niezdarność…ale również piękno, mądrość i moc. Ludzie wtedy stają się bardziej otwarci przy mnie, czują akceptację całego swojego człowieczeństwa.
Jak sprawić, aby spotkały się w nas wszystkie te jakości, abyśmy stali się pełnią wszechświata?
Jest to możliwe, dzięki zauważeniu siebie w całości, rozpoznaniu swoich potencjałów, cieni i deficytów. To potrzeba ruchu i ekspansji, wychodzenia do wciąż nowych potrzeb. Zmienność, która daje nam wzrost i rozwój. Zastanowienie się nad tym, w którym miejscach mnie nie ma. Za którymi tęsknię.
Żeby poczuć w życiu obfitość i pełnię, trzeba stać się pełnią. Nie możesz być bogata/ bogaty, jeśli nie konfrontujesz się z bogactwem w sobie. Wyjść w pełni do swoich potrzeb.
Dla mnie temat pełni to również zakwestionowanie koncepcji związków na całe życie, czekania na kogoś, kto poda nam ostatnią szklankę wody. Kiedy pozwalałam sobie doświadczać bycia w krótszych relacjach „nie na całe życie”, często słyszałam pytanie co jest ze mną nie tak. Zastanawiałam się czemu wszyscy mamy podążać tą samą drogą? A może bycie w wielu związkach jest bardzo „tak”. Pozwala nam nasycić swoje potrzeby w wielu aspektach, poznać siebie i tworzyć z poczucia pełni, a nie braku. Kreowanie życia z wieloma mężczyznami, pozwoliło mi wracać do równowagi na wszystkich płaszczyznach, walczyć o przekraczanie swoich lęków, stawać się lepszą, wzrastać. Bez projektowania swoich potrzeb.
Nie ma prawdziwej pewności siebie bez akceptacji swojej pełni. Jeśli nie akceptujesz i nie kochasz siebie, jakim jesteś z punktu, w którym jesteś, nie możesz przekonać innych, by to robili.
Nie ma poczucia własnej wartości bez ciepłych myśli kierowanych do siebie, bez akceptacji swojej dzikości i emocjonalności. To są fundamenty, które utrzymują nas w pionie nawet podczas największych kataklizmów. Takie korzenie sprawią, że przestaniesz się bać bliskości z drugim człowiekiem, bo wiemy, że nie stwarzasz żadnego wizerunku. A jednocześnie nie czujemy presji, by być zauważanym, akceptowanym czy kochanym przez innych. Dopiero wtedy mogą się spotkać dwie osoby w prawdziwej miłości, a nie w pragnieniu bycia kochanym. Kiedy jesteś pełnią, doświadczasz prawdziwego bogactwa.
Dorota Pawelec
Fot. Antonio Mora