KAPŁANKA. SYRENI ŚPIEW Z PRZESZŁOŚCI
To trudne. Milczeć i jednocześnie krzyczeć. Trudnym jest oczekiwać odpowiedzi
jednocześnie nie
zadając…
Jakie było pytanie?
Mawia się, że nie ma głupich pytań, a są tylko głupie odpowiedzi. Co, jeśli jest na odwrót? Typów pytań jest wiele: otwarte, zamknięte, prowokacyjne – tym ostatnim szczycą się dziennikarze. Trend jest taki, że im więcej ukrytych pytań w pytaniu, tym większe jest prawdopodobieństwo, że
rozmówca straci punkt odniesienia i odpowiedź będzie w większym stopniu zgodna z jakąś tam, ogólną prawdą. Podobna taktykę stosują policjanci chcący sprowokować sytuację, w którym padnie o
jedno słowo za dużo, padnie to kluczowe słowo. O ile jednak taki sposób sprawdza się być może w policji, o tyle w przypadku pracy dziennikarskiej, czy w normalnej rozmowie między dwojgiem
„Kowalskich”, przypomina to również rozmowę z policjantem, tyle, że głupim – takim z dowcipów.
Zanim zadasz pytanie – pomyśl, czy na pewno tego nie wiesz. Czy nie warto rozwiązać w sobie większość wątpliwości, o ile jeszcze je masz? Bo najczęściej pytamy tylko po to, aby utwierdzono nas w przekonaniu, że mamy rację.
Kapłanka nie potrafi jeszcze sformułować swoich pytań. Choć, istotnie, szargają nią wątpliwości: o co pytać, co odpowiedzieć, co mówić, a czego nie? Kto jest kim? Jaka to melodia? To dualna postać nosząca wiele tajemnic. Nie dźwiga ich jednak, ona nosi je w sobie. Musi więc je urodzić.
Aby mogła je urodzić, musi zacząć się poród. Aby zaczął się poród muszą nastąpić skurcze. Skurczy nic nie wywołuje, to naturalny bieg przyrody. Jednak, żeby były skurcze musi być ciąża, a żeby
była ciąża i poród Kapłanka musi wiedzieć, że jest w ciąży. To tak pokrótce.
Póki są w niej, owych sekretów nie chcemy poznawać, a i Ona ich nie ujawnia, niezależnie od tego, czy ją o to prosimy, czy nie.
Dlaczego? Bo wyjawienie tajemnic sprawiłoby, że nasza Misjonarka przestałaby być Kapłanką. Ona myśli, że bez tych tajemnic będzie pusta. A szkoda, bo przecież kobieta z niej niemal idealna.
Serce każdej kobiety jest pełne tajemnic, wątpliwości i nienazwanych tęsknot. To właśnie przez nie jesteśmy często nierozumiane przez innych, nie tylko przez mężczyzn, którzy tajemnicę kobiet często
sprowadzają do poziomu żartu z powiedzenia: „Domyśl się”. Nie oznacza to, że każda kobieta, mówiąca „domyśl się” jest kapłanką, a każda Kapłanka mawia “domyśl się”. Nasza bogini nie oczekuje bowiem słownej odpowiedzi – ona ją widzi. Jednak, nie umie jej jeszcze rozczytać. Nie musi więc używać słynnego stwierdzenia – ona skończy rozmowę jeśli uzna, że rozmówca idzie na skróty i chce przeczytać jej te słowa tak, jakby czytał napis na murze.
Kapłanka ma w sobie dom, w którym może się ukryć. To dom z niej samej, taki, w którym może zasypiać przy dźwięku własnej intuicji. Tam może przeczekać, aż głos jej duszy stanie się jasny, choć brzmi to trochę jak dziwny rytuał i być może tak jest. To tam właśnie skrywana jest jej tajemnica. Nie odda swych tajemnic niczym płaszcza z szatni. W tym czasie nie zadaje głośnych pytań. Podaje byle jakie odpowiedzi i ze zdumieniem obserwuje, że jej wierzą. Aby zagłuszyć wewnętrzną pustkę – krzyczy i głośno się śmieje, z kolei, gdy zbyt wiele się w niej dzieje i wewnętrzna muzyka w uszach gra zbyt głośno – milknie, bo nie słyszy intuicji. I, Choć bywa postrzegana jako niecierpliwa – potrafi czekać. Ma w sobie przecież siłę i słabości wszystkich czterech Królowych: ziemi, wody, powietrza i ognia. Umie i krzyczeć i milczeć, odnajdzie drogę i w jasności i w mroku. Kapłanka to wstęp do kobiety idealnej. Takiej, która ma sobie wszystko: cztery żywioły, cztery strony świata, czerń i biel, a dodatkowo umie być jednocześnie oczywista i zawoalowana.
Kobieta zagadka
O ile jest intrygująca dla otoczenia, o tyle dla siebie również bywa tajemnicą. Dla samej siebie jest największym wyzwaniem. Sprzeczności, które w sobie posiada powodują, że próbuje dążyć do jedności, scalenia w sobie skrajności, co wydaje się być niemożliwym. Kapłanka gubi się w tym wszystkim tak wiele razy, że trudno zliczyć.
Jako Supernowa dostała energię, której nie widzi na początku. To, co jest ekscytujące w Kapłance to fakt, że owa „tajemniczość” stanowi wyzwanie, bo pewnych zagadek nie chcemy rozwikłać, nie wszystko chcemy wiedzieć. Tajemnica jest intrygująca, daje pole do interpretacji i pozwala wpływać na kreowanie przyszłości – dołożenie własnej „cegiełki”. Jeżeli sami odważymy się wyruszyć na poszukiwanie odpowiedzi – Kapłankę to ucieszy pomimo smutku jaki będzie czuła. Lady sprzeczność.
Intuicja, intuicja, intuicja….
Możemy mówić, że to wymysł, bo istotą życia jest posiadanie wartości, zasad i takich tam. Fakt, tu na Ziemi pełno jest prawd wyrytych w skale Mojżeszowej. Jednakże z perspektywy Wszechświata, znowu, wszystko wygląda zupełnie inaczej. Rodząc się w kolejnym wcieleniu posiadamy w sobie wiedzę będącą kompasem dla naszej duszy, zapisany pamiętnik z poprzednich istnień. Jesteśmy niewielcy, więc nasz „kod” nie wygląda jak Mapa Świata. Nasz, mój, Twój i ich kod jest jak Plan miasta.
„Jak otworzyć serce?”
Uwięziłam to pytanie w cudzysłowie, bo zamknięte serce to więzienie. Wydaje nam się, że nad tym panujemy, że potrafimy otworzyć serce, kiedy nam się tylko żywnie podoba. Otworzyć serce? A pewnie! Potrzymaj mi piwo!
A skoro jesteśmy już przy piwie, to podobną pewność ma alkoholik twierdząc, że uda mu się długi czas wytrwać w całkowitej trzeźwości – bez pragnienia. Potem i tak powie, że to było tylko piwo.
Przez długi czas wydaje nam się, że serce mamy otwarte. Że zapraszamy i czekamy na gości, sądzimy, że miłość polega głównie na dawaniu siebie i kochaniu ponad wszystko. Mylimy miłość z uzależnieniem emocjonalnym, uzależniamy własne szczęście od powodzenia relacji, w której jesteśmy. Powitałaś więc kiedyś swoich gości, w progu serca? Czy nie, zwyczajowo pozwalasz im wejść, usiąść gdzie chcą i niszczyć Twój dom? Nie wiedząc o tym, nie jesteśmy w stanie rozpoznać prawdziwego połączenia w związku.
Podsumowując – często nawet nie wiemy, jak niewiele wiemy. Czujemy się bezpiecznie, gdy dziewięć z dziesięciu naszych punktów się zgadza. Te punkty to wyznacznik bycia szczęśliwym, a tę listę konstruujemy przez całe życie na podstawie wpajanych nam schematów.
I, co by nie mówić, Panie i Panowie, takie serce jest zamknięte. Wyczulone jedynie na ogólnie zaakceptowane sygnały, a czasem zniekształcone przez obrazy z filmów, czy pieśni. Mamione opowieściami, że jeżeli nie potrafi żyć bez drugiego serca, to jest to jego „twin flames”i, że należy pokochać raz, na zawsze, a potem już nigdy więcej…
Czytałam dziś jakiś cytat, ze ponoć człowiek kocha tylko raz, a potem już tylko szuka namiastki tego, co się skończyło. Że każdy, kolejny związek jest tylko powielaniem poprzednich, szukaniem raju utraconego. Podajcie mi imię tego, co go spłodził.
Zaczyna się od strachu
„Motylki w brzuchu”, problemy ze snem, gdy jesteśmy zakochani, to nic innego, jak objaw lęku. Spotkamy się przecież z nową sytuacją, z czymś, co dezorganizuje spokój. Owszem, to piękne doświadczenie dające szansę na to, aby otworzyć się na nowe, a przywoływanie wspólnych chwil, pocałunków powoduje rozkosz w sercu, bo koi strach przed odrzuceniem. Tak, lęk może być przyjemny i trzeba się z tym pogodzić, bo wszyscy, w różnych proporcjach jesteśmy z niego zbudowani.
Kapłanka lubi wyprzedzać przyszłość, dlatego zdarza się jej podróżować w czasie.
Ostatniej nocy, albo innej, kochałam się Aniołem, na którego nadal czekam. Musiałam dogonić go w czasie, kiedy już nim jest i przez to zawsze się kocham z zamkniętymi oczami. Kiedy mocno trzymał moje ciało wystraszyłam się. Chyba tak. To chyba był strach. Nie bałam się tego, że ewentualnie coś mi zrobi, bałam się tego, że nie powiem wtedy: „proszę przestań”. Bałam się sama siebie i sama o siebie.
Niegdyś, prawie ćwierć wieku temu byłam zbyt młoda, kiedy poczułam, że leżę jak sparaliżowana. Nie miałam, nie mogłam mieć pojęcia, co chcę zrobić.
Nie, nie to co powinnam zrobić, bo molestowane, czy gwałcone dziewczynki nie zrobią tego, co „POWINNA” zrobić niegrzeczna dziewczynka. Odmawianie jest niegrzeczne.
Myślę, że może powinny chcieć się bronić, mieć świadomość tego, że są cenne – wówczas będą broniły się skutecznie.
Ostatniej, albo innej nocy, nie wiem ile czasu upłynęło zanim powiedziałam mojemu „Aniołowi” „Proszę przestań”. Zdążyłam już pogodzić się z tym faktem, że być może mnie nie zgwałci, ale za to, na pewno radośnie wykorzysta ciało, które przed nim leży.
Mój domniemany Anioł położył się jednak obok mnie tak szybko i cicho jakby tam był od zawsze. Nie zapytał dlaczego ma przestać, tylko zjawił się obok. Jak echo powtarzał: „Kocham Cię”.
Wyobrażałam sobie te słowa, kolejno, niczym bańki mydlane, dziesiątki, setki. Każda bańka szybko pękała i zostawało tylko „Cię”.
Chciałam przeczekać ten deszcz więc oczy nadal trzymałam zamknięte. Z całym żalem i udręką wielką – otworzyłam serce, wszystko było mi już obojętne. Obwiniałam siebie całe życie za to, że nie powiedziałam dawno temu: „Proszę przestań”, choć dobrze wiem dziś, że nawet, gdybym to wówczas powiedziała, tamten człowiek i tak by nie przestał. Dlaczego pozwoliłam więc sobie wówczas wziąć na siebie tak wielką odpowiedzialność?
Leżałam tamtej (ostatniej albo innej) nocy w łóżku z moim Aniołem i obudziłam się z koszmaru. Obudził mnie dźwięk słów: „Kocham Cię”. Po co ja, biedna, chciałam być takim rycerzem skoro mój domniemany Anioł z przyszłości leży tu, obok? Przyszłość jest dziś, Polu.
Kiedy się do Niego przytuliłam nie czułam się małą i zaopiekowaną. Czułam się sobą, na równi z moim Aniołem. Czułam, że mam być tu i teraz. Nie wiem nawet kiedy zaczęliśmy rozmawiać o tym, co On przeżył zanim się w końcu udało nam się tu obojgu spotkać. Słuchając go Zastanawiałam się, dlaczego ja przeszłam całe życie z przeświadczeniem, że tylko ja cierpię? Dlaczego nikt dotąd nie widział mojego strachu? Ja kompletnie niczego nie rozumiałam, przez te wszystkie lata, odkąd tamten człowiek się na mnie położył.
I wiem dziś, mając za sobą trzydzieści osiem lat życia w poczuciu winy, że nie, nie powiedziałabym tamtemu człowiekowi “Proszę, przestań“. Byłam zbyt młoda i nie wiedziałam, że można. Nie wiedziałam, że można w ten sposób kogoś skrzywdzić.
Kiedy mi opowiadał to wszystko czułam, że mam serce. Pierwszy raz czułam, że je mam. Jak miałam mu wytłumaczyć, że ma się nie obwiniać za to, czego cofnąć i zmienić nie może? A nawet, gdyby mógł podróżować w czasie to i tak niczego wówczas nie mógłby zrobić. Oboje nie mogliśmy wtedy nic zrobić. On w swojej opowieści – ja w swojej. Najbardziej obwiniamy się za niemoc.
Nawet, jeżeli mogłaś coś zrobić w przeszłości, wtedy nie miałaś skąd o tym wiedzieć. Mogłam to, mogłam tamto…
„Poczucie winy? Pani żartuje. Coś takiego nie istnieje. Jest tylko WINA!”
Czemu człowiek ma taką funkcję, że może szukać winnych, podczas gdy tu ich nie ma? Kapłanka zorientowała się o ciąży dopiero wtedy, gdy zaczęła rodzić. Przeszłość już nie istnieje, a przyszłość jest dziś – urodziło się zatem poczucie winy. Czasu nie da się cofnąć i zobaczyć jeszcze raz, jak to by było, gdyby było inaczej.
Nie sprawdzę już tego i nie dowiem się, co by było, gdybym chciała się wtedy bronić. Gdybym tylko miała wówczas kogo chronić. Gdybym to ja wtedy wiedziała, że chronić trzeba przede wszystkim siebie – a dopiero potem można chronić innych. Gdybym to ja siebie spotkała jeszcze raz, „Ale w innym lesie, w innym sadzie” – dośpiewało echo.
Kiedy Kapłanka weźmie tę księgę, którą dopiero co urodziła i sprawdzi, co tam napisano wówczas stanie się to dla niej jasne i czytelne. Potem ją odłoży i zapomni o niej na jakiś czas, jak o zwykłej książce. Zanim jednak to zrobi najpierw postawi ją w widocznym miejscu myśląc, ze to ważna treść.
Potem dołoży kolejne, bardziej, lub mniej stronnicowe. Dopiero co niby niedawno urodzona księga znajdzie się na tyłach biblioteki i pokryje ją kurz. Kapłanka może kiedyś do niej wróci, żeby sobie przypomnieć, co tam było, ale już nie będzie się bała, że ktoś ją skrzywdzi. Za którymś razem stwierdzi, że ta treść ją nudzi.
Poczucie winy to piekło na Ziemi
A w piekle wszyscy mają poczucie winy. Kiedy Kapłanka to pojmie – stanie się taką, jaką miała być. Z tą lekkością, z otwartym sercem, potrafiącą mówić czego nie chce i wskazywać śmiało na to, czego pragnie będzie mogła już być tylko nią – Cesarzową.
Energię Kapłanki można przegapić, Cesarzową pominąć. Dlatego tak jak mój Anioł mówił: „Kocham Cię, kocham Cię, kocham”, tak Tarot cierpliwie trwa i powtarza : „Intuicja, Intuicja,
Intuicja…”
Pola Jezierska – „Pisze się, aby utrzymać ranę otwartą”
Tomasz Mann
Piszę, aby rany posypać słowami. Niech sączy się z nich tak długo się, aż zabraknie słów.
Poznanie pomnaża cierpienie”, ale chęć poznania jest większa od strachu.
Piszę aby zrozumieć – nie po to aby tłumaczyć.
Widzę, słyszę, czuję, myślę i na przemian boję się, aby znów być odważną.
Piszę, bajam i rozmyślam.
Melomanka, marzycielka, poszukiwaczka i stara dusza.
Nie polonistka, nie filolog, nie filozof.
Znowu naprzemiennie: Posiadaczka niespożytej energii miłości do ludzi i Wszechświata, aby zaraz potem wszystkiego nie znosić i złorzeczyć.
Dwubiegunowa. Wzrost: średni.
Wiek: słuszny
Oczy: szaro-niebiesko-zielone
Usposobienie: brak