Work-life balance.O co tak naprawdę chodzi w tej koncepcji?
O co tak naprawdę chodzi w koncepcji work-life balance? Ostatnio usłyszałam pytanie jak udaje mi się wszystko godzić – życie zawodowe, dzieci, pasje. Zdałam sobie sprawę, że guzik mi się udaje, że co najwyżej może dopiero się tego uczę. Kiedy chcę czegoś bardzo, ale to bardzo – zdarza mi się tracić z oczu pozostałe moje moje potrzeby. Rozwijam wtedy jedną część, a pozostałe stają się nieodżywione. Bardzo wierzę w przyrodę a nasze życie często pokazuje nam, że jeśli na przykład 80% energii idzie w życie zawodowe, nasze dzieci za chwilę pokażą nam swoim zachowaniem, że potrzebują naszej uwagi.
Kiedy przestajesz zasilać swoją atrakcyjność kobiecą tracisz swój blask i dosłownie stajesz się dla innych niewidoczna. Jeśli idziesz tylko w duchowość, codziennie wywracasz się nie mogąc złapać balansu będąc tutaj na ziemi.
Przyroda daleka jest od skrajności. Dopiero patrząc z szerokiej perspektywy, na przestrzeni czasu widać równoważenie się tych składników.
Kiedy przyjrzymy się podróży Ziemi wokół słońca mamy do czynienia z takim oto zjawiskiem. Podczas letniego przesilenia, kiedy światło dominuje, tworzy się ciemność, która za pół roku urośnie i osiągnie apogeum, rodząc jednocześnie światło. Przeciwieństwa stanowią o swoim wzajemnym istnieniu tworząc jedność, która nieustannie się równoważy.
Czy tego chcemy, czy nie, nieustannie jesteśmy poddani procesowi równoważenia. Co to konkretnie oznacza? Każde nasze działanie, każdy nawet najmniejszy krok wywołują jakieś konsekwencje, których skutki prędzej czy później do nas wrócą. Jeśli więc stajemy się zbyt silni i dominujący, to za chwilę spotkamy się z przeciwną tendencją, która ustawi nas po drugiej stronie. W życiu spotykam się z tym nieustannie. Jeśli zdarza mi się być dla kogoś surowa, za chwilę sama tego doświadczam z drugiej strony.
A więc teoria balansu ma dla mnie szerszy wymiar i wierzę głęboko, że warto dążyć do bycia całym sobą we wszystkich sferach swojego życia. Jeśli tego nie zrobisz, za chwilę odczujesz konsekwencje nierównowagi.
Koncepcja, którą znamy pod nazwą work-life balance narodziła się na przełomie lat 70 i 80. W czasach, gdy rozpędzające się amerykańskie korporacje tworzyły model budowania biznesu w oparciu o nieograniczoną możliwość gospodarowania swoimi pracownikami jak własnością. Niedościgniony wzorzec amerykańskiego dobrobytu i finansowe marzenia nie pomagały w wygospodarowaniu czasu dla rodziny i swojego rozwoju. Kasa była, ale czegoś było brak. I tak zaczęliśmy szukać równowagi.
Jeszcze niedawno, kilka lat temu, kobieta spełniona zawodowo, dobrze zarabiająca i z doskonałą prezencja była kojarzona z nieudanym życiem prywatnym, stereotypem „wyrodnej matki” albo nieszczęśliwym mężem, albo podsuszonymi roślinami doniczkowymi. Drugi biegun stereotypu to kura domowa. Jak jest teraz, jak jest u was? Pojawiło się sporo możliwości pracy np. z domu, własne działalności prosperują niekiedy znakomicie – tylko pozazdrościć.
Work-life balance to dla jednego wyjście z pracy o określonej godzinie. Dla innego możliwość wyłączenia służbowej komórki. A dla niektórych to mit, bo życie to przede wszystkim stałe dążenie do równowagi, proces. W założeniu chodzi o to żeby pracować mniej, a więcej świadomego czasu mieć dla siebie.
Doszedł do tego jeszcze model „pracy z pasją”, którą co niektórzy zdążyli już przerobić i dojść do wniosku albo że pasja znika i zamienia się wtedy w zwykłą pracę i trwa CIĄGLE, albo pasja okazuje się niewystarczająca aby być pracą. By odrobić straty, albo podkręcić dochody zostajemy w „pracy-pasji” dłużej. Nadal jest pasją?
Teraz rosnąca siła kobiecej przedsiębiorczości i własne biznesy ułatwiają organizację, praca przez internet, networking, stymulacja przedsiębiorczości, czy prace dodatkowe. Bardzo dużo mówi się o rozwoju relacji i dbaniu o poczucie szczęścia.
Czy work-life balance to syndrom superbohatera, który z manii pracy wpada w manię kontroli pracy i życia?
Warto uświadomić sobie kilka spraw:
Jak to właściwie jest osiągnąć to „wszystko”, już mieć ten balans? Co wtedy czujesz? Czy to naprawdę wygląda tak, że pewnego idealnego dnia nasz świat staje się przeidealny? Nabiera różowej poświaty i przypomina reklamę? Czy raczej zaczyna się dalsze poszukiwanie „czegoś”.
Bycie w jednej godzinie ideałem w pracy, w drugiej godzinie doskonałą partnerką, w trzeciej organizacja przyjęcia stulecia z idealnym uśmiechem na twarzy bez oznak człowieczego zmęczenia jest… dziwne. Albo skłania do rozważenia wizyty u specjalisty. Jak to ktoś mądry powiedział: kilka zbyt różnych osobowości w jednej osobie to choroba.
Zarządzanie stresem – według Grace Marshall – coacha biznesu – nie chodzi o to ile minut przeznaczamy na co, tylko kim jesteśmy w biurze i w domu, czyli o naszą tożsamość. To bardziej stres niż brak możliwości pogodzenia sfer życia odpowiada za zmęczenie i dyskomfort. Może to zmiana percepcji okazuje się owym work-life balance?
Czy równowaga jest możliwa? Na pewno warto dbać o wszystkie części swojego życia. Podlewać i rozwijać zarówno swoją kobiecość, relacje, finanse…
Nabrzmienie jednej sfery kurczy inną. Co jest Twoją równowagą i co nam pozostaje? Im bardziej wahadło wychylone jest w jedną stronę, tym silniej przemieści się w drugą.
Róbmy co tylko możemy , by już dziś to odchylenie nie było zbyt duże.