KRÓLOWA MIECZY. KIEDY BOGU OMSKNIE SIĘ DŁOŃ
Kolejną kartą wielkich arkan jest Kapłanka. Jej nadejście wygląda jak wybuchająca gwiazda. Tyle że gwiazdy nie wybuchają spektakularnie, na zewnątrz. One początkowo rosną, a potem zapadają się w sobie. Tak rodzi się Ona – wielka strażniczka. Broni dostępu do wszelkich tajemnic, głównie tych ukrytych w kartach Tarota. Nikt inny nie potrafi tak dochować tajemnicy. Ona widzi, ale nie mówi. Zauważa, ale się nie ujawnia.
Dlaczego milczy? Kapłanka zna jedną z podstawowych prawd, że mowa jest źródłem nieporozumień sama w sobie, a nadużywanie jej zwiększa ryzyko nadinterpretacji i niejasności. Aby jednak zrozumieć tę mądrość i wdrożyć ją w życie trzeba uprzednio wejść w energię Królowej Mieczy. Dlatego właśnie, to od tej uznawanej za zimną władczyni należy rozpocząć opowieść o kobiecej ciszy.
Serce marznie z miłości
Kiedy po długim okresie wiary i ciągłej walki w imię miłości, rodziny i innych ważnych wartości Królowa ponosi klęskę, wówczas często zostaje sama. Nie, nie dlatego, że wszyscy ją opuścili i nikt jej nie chce pomóc. Prawda jest taka, że Królowa doskonale rozumie, że musi uporać się z tym sama, dowiedzieć się, czego chce (albo, czego nie chce). Dopiero wówczas będzie w stanie stwierdzić czy i jaka pomoc jej potrzebna. Ona nie potrzebuje już słów pocieszenia, bo wszystkie sama dobrze zna. Dodawała już niejednokrotnie sił innym, wspierała, dbała i kochała ponad wszystko. Królowa Mieczy poznała wiele smaków życia i kiedy upada to, w co wierzyła – milknie. Jej serce przestaje wrzeszczeć jak oszalałe, ustępując miejsca ciszy. Owa cisza i spokój mają za zadanie pomóc jej zrobić wielki krok.
Listy do przeszłości
Ponoć nie pisze się listów w przeszłość, bo ta nie istnieje i nie ma po co do niej wracać. Jednakże, jeżeli jej efekty są destrukcyjne, albo w dalszym ciągu budzą nas ze snu, Królowa ma życzenie się z nimi rozprawić. Nie chodzi jej o zemstę i o powroty do spraw, które już dawno zostały zamknięte. Nie ma w niej również chęci rozdrapywania dawnych ran, przywoływania jakichkolwiek demonów. Chodzi o to, aby ją nazwać-nadać przeszłości imię i pozwolić jej wyblaknąć.
Na karcie Królowej Mieczy, w talii Paolo Barbieri przedstawiono kobietę trzymającą w dłoniach miecz. Jednak nie wojuje nim, nie grozi. Ona go manifestuje. W tle widać smoka, który początkowo może wydawać się dla niej zagrożeniem. Smok szykuje się do ataku i w pierwszej chwili instynkt podpowiada nam, aby ostrzec kobietę. Jednak, gdy się przyjrzymy bliżej, zobaczymy, że potwór w tle absolutnie nie jest zainteresowany naszą bohaterką. Nie atakuje jej, tak jak nam się wydawało na początku, ale nie robi tego nie dlatego, że się Królowej boi. Miecz nie jest dla niego żadnym zagrożeniem. Nie jest jej osobą w żaden sposób zainteresowany, bo nie widzi w niej ofiary. To mu wystarczy, aby odstąpić od ataku.
Podobnie jak każde zwierzę wyczuwa strach w swojej ofierze tak i smok nie chce toczyć walki z przeciwnikiem, który może się okazać równym jemu. Strach sprzyja atakom, a Królowa Mieczy się nie boi. Nie, nie jest nieustraszoną wojowniczką, ale wie, że kiedy przychodzi zagrożenie, należy stawić mu czoła. Za tą pozorną odwagą idzie jednak często wielka samotność, bo ta kapłanka lodu walczy często w pojedynkę.
Przyjaciół poznajesz nie wtedy, kiedy jesteś słaba – prawdziwi przyjaciele potrafią cieszyć się Twoją siłą.
Konfrontując się i szarpiąc się z losem, dochodzimy często do wniosku, że z tej walki nic nie ma. Nic, oprócz ran. Jeden pojedynek, drugi, trzeci, aż w końcu zastanawiasz się, ile musisz jeszcze znieść? Ile walk stoczyć? Nie muszą to być wielkie wydarzenia, które obracają w gruz i pył całą dotychczasową rzeczywistość. To często małe, kąsające sytuacje, które powoli i konsekwentnie odbierają nam siły. Niewielka, sącząca się rana potrafi na dłużej odebrać siły aniżeli łupnięcie kijem w plecy. KM czuje, że już więcej nie zniesie. Podda się? Nigdy. Nie zrobi tego, bo jest zbyt odpowiedzialna.
Tak naprawdę nie ma wyboru. Nie jest przyzwyczajona do tego, że ktoś ją pyta o to, co czuje i czego potrzebuje. Nie sięga intuicyjnie po pomoc, bo ta często jest bardzo złudna. Królowa Mieczy, z racji na swoją siłę bywa krytykowana i wyśmiewana wtedy, kiedy okaże słabość. Możesz być życiową pierdołą, a będą Cię oceniać łagodnie i chętnie pomagać, ale walcz dzielnie przez całe życie i „skuś” choć raz – profanie zjawią się przy Tobie szybciej, niż myślisz i z chęcią się będą nad Tobą pastwić, aby chociaż przez chwilę czuć się lepszymi.
Trudno być jednak wiecznym wojownikiem i odpierać wszystkie ataki chowając swoje serce. Podczas walki przysłaniasz głowę przed urazem, Królowa Mieczy zawsze, przede wszystkim broni swojego serca, w którym jest wszystko: miłość do siebie, miłość macierzyńska, miłość romantyczna, wszelkie tęsknoty i obietnice złożone jej w przeszłości, wszystkie upokorzenia i klęski, z których musiała się podnieść, niekończąca się troska o najbliższych i odpieranie czarnych chmur nad jej gniazdem, którego broniła niczym lwica, zdrady i kłamstwa, które musiała poznać, parszywe intrygi, których była ofiarą i to, jak jej w nieskończoność próbowano coś odebrać – wiarę w siebie, marzenia, nadzieję.
Czy Bóg wpada w rutynę?
To wszystko to jej miłość, powód, dla którego stawała do walki za każdym razem. Tyle że Królowa tej miłości nie ujawnia. Trudno bowiem mówić o miłości, gdy wokoło trwa wojna. Dlatego, często niesłusznie uznawana jest za zimną, bo się nie rozczula, nie płacze przy wszystkich. I nie chodzi o honor. Królowa dobrze wie, że i tak nikt jej szczerze nie pomoże. Jeżeli więc płacze, to tylko w samotności. Posądza się ją o serce z lodu, podczas gdy Ona kocha, jak nikt inny. Wiedziona przez złudną miłość latami szła w obietnicy szczęścia i kojącego odpoczynku. Wszechświat ją doświadczał i doświadczał, za każdym razem dając nadzieję, że to już ten ostatni raz, bo przecież już gorzej być nie może. Królowa szła i walczyła, ocierając w ciszy łzy i sama opatrując swoje rany. Bóg patrzył z niedowierzaniem, jak Ona rośnie w siłę i chciał z niej uczynić Venus. Przesuwał więc w czasie obiecaną nagrodę i spokój, w którym Królowa chciała złożyć swoją miłość. W zsyłaniu jej przeciwności prawie popadł w rutynę. Ale za którymś razem omsknęła mu się dłoń i przesunął obietnicę o jeden raz za daleko. Królowa się zatrzymała i spostrzegła, że chcąc chronić to, co miała w sercu – zamroziła je. Wyjęła wielki miecz i skierowała go w dół, aby obrysować wokoło siebie koło. Tym samym wyznaczyła granicę – nikt już nie wystawi na pośmiewisko jej uczuć. To nie są igrzyska, do cholery. Królowa ma już narzędzia, aby się bronić.
Rehabilitacja powojenna
Odkąd sięgam pamięcią, każdego roku, w noc Sylwestrową prosiłam los o to, abym kolejny rok przywitała w spokoju bez świadomości, że znowu będę musiała się bronić. W końcu spotkałam kogoś, w kim sama mogłam się przejrzeć, jak w lustrze. I kogo tam widzę? Kogoś, kto uczy się kochać i być kochaną. Wszystkiego na nowo, niczym ofiara po wypadku ucząca się chodzić i mówić. Każdego, kolejnego dnia jestem przerażona, widząc, jak daleko mi do tego, aby kochać kogoś i dać się pokochać.
W pewnym momencie naszego życia każdy z nas ma za sobą swoją „małą wojnę”, „zimną wojnę”, „wielką wojnę”. Wszyscy mamy jakąkolwiek przykrą przeszłość, która może spowodować paraliż emocjonalny – głównie lęki. Nienażarte, dewastujące i odbierające wizję przyszłości lęki.
Ona, Królowa Mieczy też się boi, ale wie, że w jej strachu ukryte są jej pragnienia, dlatego sama go ściga: nazywa przeszłość i zostawia ją odcinając swoim mieczem. Jednak nie robi chaotycznych cięć. To subtelne, głębokie i chirurgicznie precyzyjne sznyty odcinające ją od toksycznych relacji i zdarzeń. Przeszłość została pogrzebana z miłością. Teraz można już stwierdzić jedynie jej efekty. Tyle z niej zostało. Zbyt często bowiem, zamiast marzyć o przyszłości, marzymy o przeszłości, maczając w niej palce niczym herbatnika w kompocie. A przecież wszystko, czego pragniemy jest po drugiej stronie strachu.
Supernova
Królowa mieczy, zanim stanie się Kapłanką wielokrotnie wsłucha się w samą siebie. To długi i pracowity proces, bo nic nie dzieje się „ot tak”.
Zamrożone serce Królowej Mieczy to nie to samo, co ususzone serce. Jest szansa, aby popłynęła z niego woda, łzy, które rozpuszczą skostniały mur okrywający to, czego chciała bronić. Kieruje się już jednak niezwykłym intelektem i wielką intuicją – nie emocjami. Chce być gotowa, aby władać swoim królestwem. Nie pospiesza się, bo intuicja nie nadaje jak audycja radiowa, a Wszechświat nie rzuca pod nogi kart przeznaczenia według rozkładu jazdy. Królowa mieczy zaczyna mniej mówić, a więcej słuchać. Przykłada ucho do swojego serca skutego lodem i słyszy jego bicie. Zaczyna się wsłuchiwać w jego głos tak, jak nigdy dotąd. Zagłębia się we własnej duszy niczym wspomniana, zapadająca się w sobie gwiazda. Tak rodzi się Kapłanka.
Pola Jezierska – „Pisze się, aby utrzymać ranę otwartą”
Tomasz Mann
Piszę, aby rany posypać słowami. Niech sączy się z nich tak długo się, aż zabraknie słów.
Poznanie pomnaża cierpienie”, ale chęć poznania jest większa od strachu.
Piszę aby zrozumieć – nie po to aby tłumaczyć.
Widzę, słyszę, czuję, myślę i na przemian boję się, aby znów być odważną.
Piszę, bajam i rozmyślam.
Melomanka, marzycielka, poszukiwaczka i stara dusza.
Nie polonistka, nie filolog, nie filozof.
Znowu naprzemiennie: Posiadaczka niespożytej energii miłości do ludzi i Wszechświata, aby zaraz potem wszystkiego nie znosić i złorzeczyć.
Dwubiegunowa. Wzrost: średni.
Wiek: słuszny
Oczy: szaro-niebiesko-zielone
Usposobienie: brak