Drugie życie starych ksiąg
Czy czar głębokiego przeżywania książek da się odzyskać w czasach internetu? Dorośli, nawet jeśli zaprzestali praktyki regularnego czytania przynajmniej mają świadomość pewnej straty. Książka jest prawie organiczna. To nie tylko papier i sfera symboli graficznych, bo wracając do tej samej książki po latach odkrywamy, że pamiętamy sytuację w której zagięliśmy róg kartki. Albo przypomina nam się czyj numer telefonu zapisaliśmy na marginesie… Czytanie jest jak interakcja z żywym organizmem. Sztuka czytania. Stąd krótka droga do sztuki książki.
Co dzieje się, kiedy książka staje się tworzywem sztuki? Do grona artystów z tej dziedziny należy Kanadyjczyk Guy L’aramee, który z grzbietów książek kreuje rozmaite krajobrazy górskie, lodowcowe czy głębokich dolin. W swojej pracy wykorzystuje całe serie encyklopedii czy słowników, a wszystkiemu towarzyszy wielka precyzja i ogromny nakład pracy. Papier wydaje se kruchy i łatwy w obróbce. Ale precyzyjna i perfekcyjna obróbka kruchego, starego papieru tylko wydaje się łatwa.
Książka to dzieło do potęgi drugiej, a nawet trzeciej. Najpierw pierwotna treść, historia, a potem tworzywo dzieła sztuki. Pewien ktoś. Gdzieś w świecie bierze do ręki książkę. Zdmuchuje z niej kurz, otwiera. Wącha zapach starego papieru. Spomiędzy kartek wypada stary bilet do teatru. Ta książka ma swoją pierwotną treść, historię, plamy i zagięcia. Może nawet miała wielu właścicieli, którzy byli jak… związki. Nie jest mądra tylko treścią, ale miała ciekawe życie. Choćby nawet była starą książką telefoniczną, albo katalogiem sprzętów nieaktualnych od dziesiątek lat. Ma swoją własną, prywatną, osobistą wiedzę. I ten człowiek, który bierze ja do ręki i rzeźbi z niej. Niszczy ją, czy tworzy na nowo?
Pamietacie bibliotekę szkolną? Ja pamiętam jeszcze taką sprzed wielkiej ery remontów szkolnych z rozmachem. Skrzypiące regały, zapach kurzu, pierwsze wydania lektur szkolnych. Tak, takie bez kolorowych okładek. Sporo szarości, brązu i brunatnych barw wydań starszych ode mnie trzy, czy czterokrotnie.
W środku książek wręcz przeciwnie. Książki mieszczą całe odległe światy, inne barwy i inne temperatury i inne pogody. Historie, które przeczytane w odpowiednim momencie kształtują na długo. Wcześniej (jeszcze bez komputera w domu) książka wystarczała za całonocną imprezę. Ostatnią stronę czytanych w wakacje powieści kończyłam o świcie, a obok mnie stał talerzyk po kanapkach z malinową konfiturą. Pamiętam ich smak i zapach. Dzisiaj nie zawsze odnajduję tą magię.
Zdarzało się, że miałam w rękach starą i brudną książkę, wygrzebaną ze sterty śmieci na strychu i ona świeciła pięknym światełkiem zawartości. Szukam takich książek do dzisiaj. Marketing czyni czasem z pięknych historii jaskrawiznę. Subtelna uroda młodej dziewczyny znika pod krzykliwym makijażem. Książka pod byle jaką okładką.
Każdy pasjonat czytania marzył oczywiście o napisaniu swojej powieści – chwała tym, którzy tego dokonali. W erze rozrośniętych wydawnictw, bezwzględnego rynku własna, osobista książka na półce jest jak wejście na Mount Everest razy dwa. Twoje myśli zmaterializowane i stojące na półce. Ty w pigułce o wymiarach kilkanaście na dwadzieścia kilka centymetrów. Znaleźli się i tacy, którzy ze sztuki czytania uczynili sztukę książki, dając jej nowe, piękne życie.
Czuję jakby „stara książka”, której nadano nowe życie miała swoje własne myśli. Jakby była świadoma tego, że uniknęła nieciekawego losu spopielenia czy przeróbki na papier toaletowy, albo papier do zawijania ryb. Ta książka przybrana w kształt imponującego górskiego krajobrazu, albo dynamicznej maszyny i rumieni się skromnie pod spodem. Ale naprawdę? Ja tak ładnie teraz wyglądam? Ojej, nie trzeba było się tak kłopotać.
Tekst – Magdalena Tatar
ale niesamowite! to są dopiero bajkowe książki!
Ależ pięknie to wygląda… żebym to ja miała taki talent…
Bajkowe książki, chciałabym mieś przynajmniej taką jedną. Wspaniale napisane i pięknie dobrane zdjęcia. 🙂
Wow! Niesamowite!!
Niesamowite <3 Mieć taką w swojej kolekcji… Marzenie 😀
Zachwycające dzieła sztuki. Uwielbiam takie ożywianie książek. Lepiej kiedy trafiają na warsztat rzeźbiarza niż na makulaturę. Zresztą patrząc na te cuda, bardziej na miejscu jest określenie – czarodziej niż rzeźbiarz. Drugie życie dla książek to w tym wypadku ich unieśmiertelnienie. I do tego jakie piękne.
Prawda 🙂