MODLIĆ SIĘ, ALE JAK?
Wiele razy mój świat się rozpadał się w drobny mak. A raczej wyobrażenie jakie tworzyłam na jego temat. Dzięki wielu życiowym katastrofom nieustannie podejmowałam próbę, aby zrozumieć swoją relację z sobą samą, z Bogiem, ze światem. W pewnym momencie utknęłam gdzieś we własnych oczekiwaniach zdradzona przez własne iluzje. Gdzie jest Bóg w świecie tak pełnym niewysłowionego bólu? Jak się modlić , aby poczuć ulgę? Te pytania wciąż się pojawiały, a wraz z nimi pragnienie aby odciąć się od bólu, poczucia rozgoryczenia, strachu, cierpienia.
Wyobrażenia na temat tego jak być „powinno” stało się moją równoległą rzeczywistością. Nie miałam otwartości na boskie rozwiązana, bo co z tego, że się modliłam, skoro w głowie snułam plan wyjścia z sytuacji. Oczekiwałam. Zdałam sobie sprawę że w ten sposób nie dowiem się niczego o świecie, w którym żyję, o ludziach, dzięki którym mogę się wiele nauczyć o sobie. Wciąż trwałam w obrazach, które zapamiętałam i oceniłam w przeszłości, nasiąkając prawdą którą stworzyłam na bazie starych doświadczeń.
Na przykład jako dziecko wierzyłam w Boga, który jest staruszkiem z siwą brodą. Sądziłam, że być może cierpienie, które na nas zsyła to kara za „grzechy”, czyli np. za podkradanie słodyczy. Ale czy jest to prawda o Bogu? Pomyślcie teraz o tych wszystkich doznaniach przed którymi się nieustannie blokujecie, nie doświadczając tego w nowy sposób – wolny od uprzedzeń. Ile osób oceniacie na podstawie kilku sytuacji?
Zróbmy teraz test. Pomyślcie sobie o dowolnej osobie z waszej przeszłości i opiszcie jaka ona jest. Czy jest mądra, smutna, roztargniona, powierzchowna, wesoła czy nadpobudliwa? Wymieńcie sobie jej cechy, przypomnijcie zachowania – co w niej lubicie, a co Was denerwuje. A teraz zastanówcie się – co z tego wszystkiego jest obiektywną prawdą o tym człowieku, a co jedynie powstało w waszej głowie? Jak wyglądałoby nasze życie gdybyśmy w każdym człowieku widzieli dobro, bo czyż mamy gwarancję, że zachowania którymi szufladkujemy innych oddają ich prawdziwy charakter? Czy reakcje, które oceniliśmy nie są dyktowane dzieciństwem i okolicznościami? Czy osoba, którą spotykam dzisiaj jest dokładnie tą samą osobą sprzed lat?
A teraz – jeśli potrafisz się na to otworzyć– przyjrzyj się temu człowiekowi tak, jak by dopiero pojawił się w twoim życiu, załóż, że nic o nim nie wiesz. To samo zrób w obliczu trudnych doświadczeń, które są przed tobą – nie oceniaj ich strachem, uprzedzeniami, otwórz się na ich nowe eksplorowanie.
Kiedy w obliczu trudności życiowych pojawia się opór i niezgoda na zaistniałą sytuację nie jesteśmy stanie czerpać mądrości z tego co nam pokazuje rzeczywistość. Dopóki ich nie przeżyjemy w swoim sercu, nie wyciągniemy lekcji – to nie pójdziemy dalej. Tylko wtedy, kiedy zgodzimy się na rzeczywistość w której jesteśmy, dostrzeżemy wyraźnie wszystkie jej ostre krawędzie, zaakceptujemy że nie zawsze jest fajnie, równo i przejrzyście mamy szansę na zmianę.
W moim życiu na tym właśnie etapie pojawiła się więź z Bogiem, inna niż ta kiedy byłam dzieckiem. Przyszło uczucie wszechogarniającego spokoju i klarowności, pojawiały się ciepłe uczucia, ale także ból. Początkowo bałam się czuć, ale z czasem zrozumiałam, że blokując się na ból zamykam się również na radość.
Potem zaczęły przychodzić odpowiedzi, że to właśnie oczekiwania sprawiają że jestem nieszczęśliwa. Do tej pory trwałam w przeświadczeniu, że znajdę nieprzerwaną przyjemność i uniknę bólu. Zadajmy sobie pytanie czy odcięcie dzieci od doświadczeń życiowych to prawdziwa miłość rodzicielska? Czy w ten sposób dzieci mogą się czegoś nauczyć? „Życie składa się z radości i smutku, chcielibyśmy skupić się na radości i zapomnieć na smutku, lecz o ileż mądrzejsze duchowo jest korzystanie ze wszystkiego co napływa do nas w życiu, jak woda na młyn przebudzenia. Czasem ta woda życia przypływa do nas w najmniej oczekiwany sposób.” (Lama Surya Das)
Wciąż poszukiwałam odpowiedzi na pytanie jak się modlić? Pewnego razu trafiłam na książkę Grega Bradena „Tajemnica zaginionej modlitwy” Wiele z tego czego się dowiedziałam było bardzo pomocne. Zagubiona forma modlitwy o której pisze Gregg Braden nie wymaga słów, bo w całości opiera się na uczuciach. Zachęca nas do tego, aby poczuć tak jakby nasza modlitwa została już spełniona. „zamiast odczuwać bezsilność proszenia o pomoc z wyższego źródła” Pojawia się tam propozycja aby wizualizować to o co się modlimy. Czy nie jest to jednak oczekiwanie naszych własnych rozwiązań? Kiedy się modlę skupiam się na uczuciach,wdzięczności, ale otwieram się również na doskonałe, boskie rozwiązania, które mogą być poza moimi wyobrażeniami.
Nie unikniemy cierpienia w naszym rozwoju, ale możemy stać się na tyle dojrzali aby przeżyć je ze zrozumieniem. W każdym bólu jest odpowiedź, dzięki której nauczysz się jak z tego cierpienia wyjść.
Piękny, mądry tekst na niepopularny temat. Cieszę się, że tu trafiłam.
Ja miałam trochę inaczej niż Ty. W najtrudniejszym momencie życia powiedziałam „OK, miałam jakiś swój pomysł na siebie, na życie i to nie wypaliło, to teraz już zawierzę Ci, Panie, w stu procentach”. I zaczęłam bardzo gorliwie się modlić i uczestniczyć w rekolekcjach, poszłam do spowiedzi (40 minut przy konfesjonale!), poszłam na drogę krzyżową. I wtedy zaczęły się dziać w moim życiu naprawdę cudowne rzeczy 🙂
Super, właśnie o to chodzi aby zaufać w 100% 🙂 Cieszę się że Ci się udało!
Ja wciąż szukam sposobu…..
Życzę owocnych poszukiwań 🙂
Super tekst. Pierwszy raz się spotykam z tekstem duchowo-uczuciowym na blogu. Myślę, że wielu osobom będzie pomocny bo daje do myślenia…
Dziękuję…oby był pomocny!
Piekny teks, taki mądry i bardzo dojrzały. Myślę, że musiałaś w życiu wiele przejść, żeby dojść do takich wniosków :).
Dziękuję 🙂 Tak to prawda, ale każdy kryzys jest równocześnie wielką szansą
Kompletnie inaczej odbieram świat, ale cieszę się, że Autorka znalazła swój sposób na spokój i radość.