Wszyscy od dawna mówili o wielkich, ważnych zmianach na Ziemi, podnoszących się wibracjach, doświadczaniu kolejnego poziomu na drodze rozwoju, wychodzeniu z twardej logiki i wchodzeniu na poziom serca i czucia.
Nikt jednak nie przypuszczał jak dojdzie do tych zmian. Nie przewidzieliśmy wszystkiego. Pomimo tego, że wciąż przekraczamy granice, aby wiedzieć więcej, móc lepiej, to nie jesteśmy panami tego świata. Bo okazało się, że nie wszystko da się kontrolować.
Patrząc na rozwój indywidualny i kolektywny widzę pewną prawidłowość. Skoki naszej świadomości zawsze poprzedzone są czymś skrajnie trudnym, aby dno, na którym się znaleźliśmy dało nam możliwość silnego odbicia. Nawet jeśli świadomie dążymy do światła, to tuż przed świtem przeżywamy bardzo ciemną noc. Doświadczamy wtedy silnych emocji, bo pojawia się wszystko to, czego nie chcieliśmy widzieć, z czym się konfrontować.
I tak naprawdę ów „wirus’ nie jest żadnym obcym bytem, ale mieszanką lęków, wypartych społecznie emocji, przypomnieniem, aby odpuścić nieustanną kontrolę. Tym co potrzebujemy oczyścić, aby wejść na nowy etap.
Istnieje w naszym umyśle coś takiego co nieustannie dąży do „chcenia”. Kontroluje, tworzy plany A, B, C i Z. Jest łapczywe, uczepione swoich założeń. Boi się opuścić swój teatr lalek, wszystkie nitki, scenariusze, założenia. Często boi się śmierci, bo konfrontuje ona z „nie wiem”. Chociaż pewnie bardziej boi się być żywym. Poddać się chwili, doświadczać, być bezradnym i otwartym na światło świadomości. Żyć życiem, a nie przetrwaniem.
Tworzy więc sobie wzorzec idealności, doskonałości zgodny z poglądami innych. Z powodu niedoskonałości odrzuca siebie, nieustannie coś „wytrzymuje” aby przekraczać swoje granice ku dopasowaniu. Nadużywanie siebie może dziać się stopniowo i niezauważalnie, by wreszcie tworzyć system ekonomiczny zmierzający ku wyniszczeniu.
Wytrzymam, nie powiem co czuję. Wytrzymam zgodzę się zostać godzinę dłużej . Wytrzymam pójdę na to spotkanie. Dlatego przyszedł czas słuchanie siebie, pójście za czuciem, emocjami. Uznanie tego za siłę a nie słabość. Życzę Wam odnalezienia potencjału w tej sytuacji, szacunku do siebie, emocji. Bądźcie teraz dla siebie. Bo światło świadomości przychodzi wtedy kiedy pytam, kiedy jestem w „nie wiem”. Wtedy właśnie otwieram się na nowe olśnienie i zrozumienie.
Polecam kontakt ze sobą, konfrontowanie się z lękiem, obejmowania siebie w przeżywaniu tych trudnych emocji. Nie przekonują mnie wszystkie rady głoszące pozostanie w wysokich wibracjach, bo ponoć wtedy kiedy się boimy doświadczamy tych niskich. Wysokie wibracje pojawią się kiedy uzdrowisz siebie. Przeżyjesz… a nie odetniesz. Bo uleczyć siebie możemy poprzez uważność i troskę.
Początkowo sądziłam, że ten czas może być owocować większą ilością pracy dla terapeutów, trenerów, coachów. Ale bycie z samym sobą ma teraz o wiele głębszy sens, to co najważniejsze dzieje się teraz w tobie. Co we mnie najmocniej wibruje, co potrzebuje uleczenia? Chociaż ego chciałoby znać przyszłość, wiedzieć ile to potrwa, to lekiem na całe to „zło” jest właśnie „nie wiem”. Ufam i odpuszczam. Pozdrawiam was ciepło. Niech nasza domowa kwarantanna odrodzi nas do nowego życia.
Dorota Pawelec