Nie wszystko zdrowe… co z ogródka. Kancerogenne pestycydy z warzywniaka
To zwariowany świat. Zanim odetchniemy, że nasze wyczekane dziecko, nasz skarb przyswoił wpajane mu nawyki żywieniowe uwzględniające odpowiednią ilość warzyw – już czujemy się winni trucia własnego dziecka chemią. A jakość przepięknych marketowych warzyw jest drastycznie niska. Czy jesteśmy aż tak podatni na marketing, że nie dopuszczamy do świadomości że nie wszystko złoto co się świeci i nie wszystko zdrowe co… z warzywniaka?
Poziom arszeniku i innych toksycznych substancji we krwi sięga wskaźników, które mogą powodować choroby nowotworowe. Gdzie je znajdziesz? Niestety w surówce. Nawet dwuletnie dziecko ma we krwi tak wysoki poziom pestycydów, że powinna nam się zapalić lampka ostrzegawcza. Żyjmy zdrowo i szczęśliwie, a przede wszystkim świadomie, bo to najlepsze czego możemy nauczyć świat dookoła nas.
Najgorsze jest to, że szkodzące jest spożywanie produktów które uważamy za zdrowe. Starasz się pielęgnować swój skarb tym co dobre – chroń też przed tym co złe. Arszenik, dieldryna, DDE czy dioksyny. To tylko wybrane. Wśród 364 dzieci poziom powyższych substancji rakotwórczych był znacznie podwyższony nawet jak dla starszej osoby, a co dopiero kilkulatka.
Naukowcy University of California przekonują nas do warzyw organicznych. Te, mimo że dostępne w wielu sklepach do naszych trwałych (powtarzam: trwałych) nawyków nie zawsze wchodzą. Niestety świadomość rodziców na temat dobrych źródeł warzyw i owoców jest niepełna. 6 na 11 niebezpiecznych substancji u badanych dzieci miało bardzo wysoki poziom. Niestety: bazarek nie wystarczy. Często sama byłam świadkiem jak uroczy i pracowity pan Zdzisio tłumaczył, że: nie, nie, nie! To zdrowe warzywka, z własnego ogrodu, naturalne. Tylko ze dwa razy mały oprysk zrobiłem, żeby ładna skórka była. Klops. Zwłaszcza że naturalna uprawa i hodowla wymaga stałego odstawienie tego rodzaju środków.
Jadłospis nie-idealny…
Brokuły, brzoskwinie, szpinak, zielona fasolka, seler, pomidory, jabłka, winogrona, sałata, przetwory mleczne. Brzmi pięknie, jednak to właśnie najbardziej nasycone pestycydami rośliny. A w szczególności winogrona i sałata. W praktyce oznacza to potrzebę kontrolowania kupowanych warzyw. Normy dla poziomu trujących substancji w organizmie wyznacza amerykańska Agencja Ochrony Środowiska (EPA) oraz Agencja Żywności i Leków (FDA). To konsorcja o międzynarodowym zasięgu. My w Polsce mamy znacznie lepszą sytuację niż tam, ale rynek i tak pozostaje pod mocnym wpływem trendu usztuczniania żywności. O modyfikacjach genetycznych nie wspominając. A „bezpieczny” poziom kancerogenów to taki, który wywołał raka u jednej na milion osób. To i tak dużo.
Wśród przebadanych dzieci w wieku 2-7 lat poziom dioksyn, arszeniku i furanów został przekroczony 100 razy, co oznacza, ze istnieje prawdopodobieństwo, że zachoruje jedno na 10 tys. dzieci. Przypominam, że to badania amerykańskie, gdzie panują inne warunki, jednak nie tak daleko nam do tamtejszego wzorca życia i żywienia. Biorąc pod uwagę wiek dzieci i ich kształtujące się organizmy i mózgi, o wiele gorzej poradzą sobie tymi truciznami niż dorośli.
Nawałnica pestycydów i innej zarazy.
Na co jeszcze warto uważać? Niestety rak to nie jedyne niebezpieczeństwo wywoływane przez trucizny w warzywach. Dzieci narażone są także na ołów który może powodować uszkodzenie układu nerwowego i rozrodczego, a także do trudności w uczeniu się. Uważa się, że poziom IQ spada o jeden punkt wraz z każdym 1 mcg/dL ołowiu we krwi, zatem drastycznie szybko. Normy regulujące prawnie uprawę roślin są rygorystyczne, ale i trudne w kontrolowaniu. Chlordan to substancja zakazana w USA, gdyż wywołuje raka i choroby nerwowo-mięśniowe, ale i tak wykryto ją w badaniach. Pomimo zakazów we krwi dzieci znaleziono także dieldrynę łączoną z chorobą Parkinsona i rakiem, DDE negatywnie oddziałujące na gospodarkę hormonalną i układ immunologiczny, TCDD czyli dioksynę zaburzającą funkcjonowanie układu dokrewnego
I co dalej?
Niech pierwszy rzuci kamieniem, kto nie podał dziecku pięknego jabłka bez cienia myśli o tym, że może być zatrute. Niemal jak w baśni o śpiącej królewnie, tylko tu bez złej woli, tylko z niewiedzy. Gruntowne przestrzeganie pewnych zasad oczyści nasze sumienie i da zdrowie naszym dzieciom redukując (i oby: usuwając) pestycydy i trucizny z ich diet. Podstawa to oczywiście bezpieczne zakupy. Unikanie wszystkich potencjalnie skażonych produktów i ich przetworów jest dość niepraktyczne i nie zawsze wykonalne. Dlatego patrzmy na to co jest eko (czyli organiczne).
Naukowcy radzą również, aby karmić świadomie: zwierzę od którego pochodzi mięso czy mleko, także może mieć do czynienia z pożywieniem skażonym pestycydami. To ma wpływ zarówno na przetwory mleczne jak i jego mięso. Z pewnością większość z was to doskonale wie i rozumie, ale o ważnych sprawach trzeba głośno i często mówić: wybieraj lokalnych producentów, podawaj dzieciom jak najmniej produktów przetworzonych przemysłowo i kupuj możliwie najczystsze warzywa i owoce.
Tekst – Magdalena Tatar
Environmental Health 2012
„Wspólnotowa polityka w zakresie zrównoważonego wykorzystania pestycydów. Uzasadnienie strategii” 2007
„Co to są pestycydy?” Opracowanie Beata Pazera, Ewelina Kmita
Smutna prawda 🙁 bardzo ciężko jest się zdrowo odżywiać w dzisiejszych czasach ;(
Bardzo. Czasem wydaje się jakby tylko kroplówka miała im nie zaszkodzić – na szczęście to nieprawda i jeszcze jakoś się udaje 🙂
To samo miałem napisać…
Cieszę się, że mieszkam na wsi i mogę kupić warzywa czy jajka od sąsiadki. W tym roku planuję założyć swój pierwszy ogródek. Na początek ziołowy, bo o tym akurat wiem sporo.
I tak jest najlepiej 🙂
Masz rację, brak nawożenia jest bardzo ważny.
Chemicznego oczywiście 🙂
To był powód, dla którego zrezygnowałam z mięsa i moje dziecko od urodzenia jest wege. Zawsze to trochę chemii mniej
Super. A jak zaopatrujesz się w odpowiednie warzywa?
Niestety, w obecnych czasach trudno jest znaleźć czystą żywność. Najlepszym rozwiązaniem jest samodzielna uprawa. Jedynie ona potrafi zminimalizować ilość spożywanych przez nas pestycydów.
To ogromny problem. My dopiero zaczęliśmy rozszerzać dietę, ale mocno zastanawiałam się co lepsze: słoiczki czy warzywa i samodzielne gotowanie. Dalej niestety nie potrafię sobie odpowiedzieć na to pytanie…