O rozproszeniu energii potrzebnej do wzrostu
Kiedy tworzymy nową relację, albo rodzi się w nas nowy pomysł, potrzebujemy być jak czuła matka, która, zanim urodzi swoje dziecko, uczy się je chronić i pielęgnować. Nowe relacje są jak delikatne ziarenka, embriony o delikatnej strukturze. Potrzebują czasu, cierpliwości, opieki i uważności, aby mogły zostać „wydane” na świat.
Moc energii potrzebnej do wzrostu jest zależna od tego na ile potrafisz stworzyć intymną przestrzeń w sobie i nauczyć się słuchać swojego wewnętrznego głosu.
Bycie z drugim człowiekiem zawsze stawia nas do własnych zranień, lęków, historii zamiatanych w przeszłości pod dywan. Musisz więc nauczyć się nie tylko słuchać własnych uczuć, ale też pozbyć się projekcji, patrzenia na tą konkretną sytuację poprzez własne zranienia.
Jest to możliwe wtedy, kiedy burza emocji opadnie. Kiedy się wyciszysz w swojej wewnętrznej świątyni, będziesz mógł/mogła zobaczyć prawdę. Wymaga to czasu i cierpliwości, bo prawda zawsze pokazuje się fragmentami. Zobaczysz tyle na ile jesteś gotowy/gotowa.
To z czym spotkałam się w sobie, ale także wśród moich przyjaciółek i klientów, to poszukiwanie prawdy o tej relacji na zewnątrz. Kiedy wchodzimy w jakiś konflikt, mamy trudne emocje „radzimy się” tych, z którymi jesteśmy najbliżej. I pół biedy jeśli ci nasi doradcy mają w tym temacie spełnienie i porządek, ale jeśli NIE…mówią do nas z punktu widzenia własnych braków.
Co się wtedy dzieje? Sklejamy się z tymi wszystkimi głosami, z tymi wszystkimi wątpliwościami i rozpraszamy energię potrzebną do wzrostu. Wydajemy na świat wcześniaka, który odłączony od naszego wewnętrznego zasilania traci życie.
Zasilasz wtedy własną niemoc, oddając moc na zewnątrz. Wątpliwość zabija, wiara tworzy.
„Bez wiary potykamy się o źdźbło słomy, z wiarą przenosimy góry”.
Obserwuję to zjawisko w sobie. Kiedy brakuje mi wary, najgorszym co mogę zrobić to telefon do przyjaciółki. Niestety ludzie mówią do nas wtedy językiem naszego wewnętrznego strachu. Chyba że osoba, do której się zwracasz sama, jest w świetnej energii.
Nie chodzi tutaj o to, abyśmy odłączyli się totalnie od wsparcia i pomocy. Natomiast jeśli jest w tobie więcej znaków zapytania, niż objawionych prawd postaraj się o takiego terapeutę, który stworzy ci przestrzeń do samodzielnego odkrywania odpowiedzi. Niech to będzie twój partner w dążeniu do prawdy, a nie ktoś, kto „wie najlepiej”, ma gotowe recepty, bo zjadł wszystkie rozumy.
Ktoś, kto ma silną energię własnej nieomylności sprawi, że będziesz coraz bardziej kurczyć się w sobie.
Ludzie, którzy chcą pomagać i doradzać sami nie potrafią przeżyć własnych emocji. Uciekają od tego co trudne ratując innych.
Tylko ty potrafisz się uzdrowić. Na własnych nogach. W zaufaniu do własnego serca. Tak więc wróć do siebie, przytul to przestraszone dziecko, które tak długo czekało właśnie na ciebie.
Dla mnie to oznaczało zgodę na to, że nie mieszczę się w żadnych ramkach, nie jestem jak wszyscy. Nie muszę więc podejmować decyzji na podstawie średniej zebranych opinii. Oznacza to też samotność, ale też w końcu powrót do siebie.
Na koniec wiersz mojej przyjaciółki Hanki Bondarenko z tomiku: „Kobieta, która gotuje rosół”
Wyrażam zgodę
wyrażam zgodę na moją samotność
bezdomność
niezrozumienie świata
niedostosowanie do reszty
która wystaje poza widnokrąg
poddaje się
macham białą chusteczką
jakbym witała kogoś
kto wraca po latach
do domu
Możesz również obejrzeć nagranie na YouTube: