JAK BYĆ SOBĄ NA RANDCE?
Jak to się dzieje że tracimy własną prawdę?
Jako dziecko uwierzyłam, że nie jest bezpiecznie być kimś, kim jestem naprawdę. Uczyłam się, że słuchanie własnego głosu jest karygodne, ale już słuchanie nauczycielki, która słucha dyrektora, który czytał uznane książki jest normalne… Ileż to razy słyszałam “nie płacz”, “uspokój się”, “bądź grzeczna”. Tak łatwo wtedy dopasować się do ogółu, a siebie schować w środku pod grubą skorupą.
Zaczęłam mówić kłamstwa, kiedy się bałam, że czegoś nie wiem. Bałam się tego co inni pomyślą, tego czego się o mnie dowiedzą. Za każdym razem, gdy mówiłam kłamstwo zamykałam swoje serce. To, czego się bałam stawało się większe ode mnie. Z czasem strach przed byciem sobą stawał się silniejszy, a zamykanie się na własne uczucia i pragnienia miało bardzo negatywne konsekwencje. Powodował dolegliwości fizyczne, destrukcyjne wybuchy złości, niezliczone konflikty w związkach.
Najtrudniej było mi pokazać prawdziwą siebie przy mężczyznach. Na pierwsze randki zakładałam maskę, której noszenie kosztowało mnie wiele wysiłku. Powodem jej noszenia było wyobrażenie tego, jaka muszę być aby zaakceptowali mnie inni. Potrafiłam bardzo długo tkwić w niesatysfakcjonujących związkach, aby kolejny raz nie musieć przechodzić przez okres poznawania się. Dążyłam więc do tego, aby go przyspieszyć, ominąć rzeczywistość i znaleźć się w bajce. Zamiast głębi była powierzchowność.
Każdą znajomość zaczynałam z przestrzeni: ” Znowu trzeba zakasać rękawy i wziąć się do roboty” zamiast „Ciekawe, kim jest ten człowiek, jaka jest jego historia?”. Takie podejście zabijało radość i wzmacniało pustkę. Było więc życie na pokaz z nadzieją i oczekiwaniem, że on kiedyś się domyśli czego ja potrzebuję. Chciałam udowodnić sobie i pokazać innym, że nie „zmarnuję” samotnie swojego życia. Nigdy nie starałam się zaprzyjaźnić z mężczyzną z którym byłam, a nawet starać się go zrozumieć.
I tak rozwijał się związek zasilany nieprawdą. Możecie sobie wyobrazić zdziwienie kogoś, kto kupił fałszywy obraz mnie a potem nagle zobaczył mnie prawdziwą! Uwierzyłam, że ludzie nie akceptują siebie prawdziwymi, dlatego włożyłam jeszcze więcej wysiłku aby schować swoją prawdę do środka, a na zewnątrz pokazać jaka jestem pewna siebie i bezczelna.
Co się stanie, kiedy powiem, co czuję?
Nieustannie słuchałam o byciu sobą, ale nie wiedziałam, co to tak naprawdę znaczy. Podczas pracy indywidualnej odkryłam, że pierwszym krokiem do bycia sobą jest wyrażanie się z poziomu uczuć. Są one najlepszym katalizatorem mojej prawdy. Było mi jednak bardzo trudno, gdyż miałam ogromną potrzebę aprobaty i akceptacji, a teraz dodatkowo pojawiło się ryzyko odrzucenia. Minęły już dwa lata od mojego ostatniego związku a ja poczułam, że chcę spróbować nawiązywać relacje inaczej niż do tej pory. Znowu pojawił się strach przed nieszczęsnymi randkami. Poczułam, że coś się jednak zmieniło, bo propozycje zaczęły się pojawiać. Wow! Mężczyźni mnie znowu widzą, nie jestem już taka rozmyta jak do tej pory. Na początku przeciągałam w nieskończoność decyzję o spotkaniu. Łatwiej było wyobrażać sobie jak to będzie, niż tego doświadczyć. Zdecydowałam, że raz kozie śmierć. Nie chcę być muchą w smole. Tym razem na szczęście nie oczekiwałam cukierkowej randki, ale przed samym spotkaniem na poważnie rozpatrywałam ucieczkę z miejsca tortur. Kiedyś podziękuję mężczyźnie, z którym umówiłam się po raz pierwszy po tak długim czasie. Emanował totalnym luzem jakiego wtedy potrzebowałam. Chciałam porozmawiać z kumplem, a nie romantycznym Alwaro, przy którym sama poczuję się niepewnie. Mogłam więc odtańczyć taniec zwycięzcy i iść dalej. Ośmielona swoim sukcesem postanowiłam zafundować sobie 100 randek, aby nauczyć się być sobą przy mężczyznach. Z czasem jednak zrozumiałam, że nie chodzi o ilość tylko o jakość. Jak nawiązywać prawdziwe relacje zamiast stawiać kreski na ścianie? Znowu poszłam w nienaturalność. Stało się to dzięki rodzajowi komunikacji jaki teraz króluje. Jasne, że łatwiej jest napisać niż odbyć rozmowę telefoniczną. Zaczynasz z kimś pisać i… poznajesz nieprawdziwą osobę. Każde jej słowo możesz zinterpretować na 100 różnych sposobów. Nie widzisz wyrazu jej twarzy, spojrzenia, tonu głosu, więc wchodzisz w fikcję literacką. Przestraszona swoim nowym odkryciem postanowiłam nie odpisywać na smsy, a zamiast tego telefonować. Początkowo dużo mnie to kosztowało .
Nie da się jednak wyrazić słowami jak wiele znaczy wolność, która pojawia się gdy zaczynasz być autentyczna. Kiedy pozwolisz sobie na uwalnianie emocji, na budowanie szczerych i prawdziwych relacji z innymi.
Jakie są konsekwencje przyjmowanie cudzych racji za własne? Począwszy od porad aż po meta – poglądy, w które wierzą masy – życie według cudzych zasad może zaprowadzić nas w bardzo niebezpieczne rejony. Wystarczy przypomnieć sobie z kart historii co się dzieje, kiedy ludzie wierzą w coś bezgranicznie.
Dorota Pawelec – jestem autorką platformy „Babski blues” skierowanej do tych, którzy chcą tworzyć świadomie dbając o swoje wnętrze i zdrowy styl życia. Piszę teksty o własnym rozwoju, moich przemyśleniach i transformacjach. Przeprowadzam wywiady o świadomej kobiecości, życiu i pasjach. To co mnie fascynuje to wspieranie ludzi w zmianach, świadomym rozwoju, wybieraniu drogi spójnej ze swoim wewnętrznym kierunkiem. Współtworzę Fundację Życie Od Nowa, której misją jest pomoc tym którzy znaleźli się w sytuacji choroby czy wypalenia zawodowego i chcieliby zacząć żyć w zgodzie ze sobą. Moją pasją jest przedsiębiorczość z pasją, budowanie firmy na zasadach partnerstwa w oparciu o swój wewnętrzny potencjał. Przeprowadzam wywiady i filmy reklamowe pokazujące odpowiedzialnych przedsiębiorców. Prywatnie jestem mamą trójki Dzieciaczków.
Zawsze warto być sobą, nie tylko na randce 🙂 Ale bardzo ciekawe spostrzeżenia!
To prawda 🙂
Bardzo szczery wpis. Cudownie, że dotarłaś do tego, że nie warto tworzyć skorupy pozorów. Najpiękniejsza w ludziach jest ich różnorodność 🙂 Pozdrawiam ciepło
Dziękuję, uczę się szczerości, która płynie z serca, ale nie wali ludzi między oczy 🙂 Pozdrawiam!
Cenię takie wpisy za szczerość. Najważniejsze to żyć w zgodzie z sobą.
To prawda, to punkt numer jeden 🙂
Ja nie boję się mówić, co myślę. Czasami tylko nie wiem, co myślę…