STANĄĆ W PRAWDZIE SWOICH UCZUĆ
„Szukanie prawdy w swoim sercu jest bez wątpienia nie tylko sprawą uczciwości, lecz także szacunku wobec tego, co widzimy„
Uczucia są językiem mojej duszy. Wyrazem jestestwa. Żyć obok nich to tak jakby nie żyć wcale. Bo życie z poziomu intelektu staje się ciężkie, spowalniające. To życie w trybach maszyny. Maszerowanie ścieżkami, zapisanymi w pamięci swoich komórek. Powtarzasz je nieustannie, ale boisz się zaufać, stracić kontrolę, oddać się prowadzeniu przepływającej przez ciało iskry. Stale wybierasz to co znasz, trzymając się kurczowo resztek życia.
Życie to zew, ekspresja, ruch, dzikość. Śmierć to odcięcie, izolacja, rezygnacja, powtarzalność
Kiedy jestem w głowie piszę scenariusze w liczbie wszystkich liter alfabetu. Dyskutuję sama ze sobą, boję się wyjść zza szyby. Wystawiam nieśmiało nogę, jak już rozegram wszystkie sceny moich filmów na niby. Dzielę włos na czworo. Analizuję. Moja głowa mówi tylko to, co zna. Bla, bla, bla. Moje serce na to, że przecież tam są nowe drzwi a za nimi całe bogactwo. Więc idę jak to dziecko. W nieznane. Czasem wydaje mi się że jak dowiem się już wszystkiego o życiu, będę mogła żyć.
Tymczasem jest na odwrót. Życie w otwartości serca totalnie zmienia perspektywę. To tak jak czytać o orgazmie, a potem go przeżyć.
Kiedy po raz pierwszy mówiłam o swoich uczuciach umierałam i rodziłam się po tysiąc razy. Konałam czując odrzucenie, samotność, wstyd, śmieszność. Rodziłam się prawdziwa, żywa, zorientowana na własne pragnienia. Godziłam się na moją samotność, niezrozumienie, niedostosowanie. Byłam bezdomna, a jednocześnie witałam siebie jak własny dom zagubiony po latach. Machałam sobie na powitanie. Nie było już maski, byłam na wyciągnięcie oczu. Było tak jak chciałam, a jednocześnie zupełnie inaczej.
Najtrudniej było mi wyjść poza schemat społecznych fundamentów mówiących kiedy, z kim, gdzie i jak. Że mężczyzna to tylko z jeden na całe życie, że kobiety dzielą się porządne i puszczalskie, że definiują mnie mnie role w które gram, że złość piękności szkodzi i wiele, wiele innych farmazonów. Żyłam w poczuciu, że kobieta stale musi kogoś udawać, bo z jednej strony są jej pragnienia, uczucia, oburzenia, a drugiej ramy w które stale ktoś próbuje ją wcisnąć.
Kiedyś miałam wielu doradców, z którymi pozornie było mi bardzo bezpiecznie, ale to wciąż nie było moje życie. Przestałam wierzyć w ludzi mądrzejszych od siebie, zaczęłam ufać sobie.
Pamiętam, jak dziesięć lat temu poszłam na terapię, na której usłyszałam, że mężczyzna jest zdobywcą. Wobec czego kobieta nie powinna mu jasno i bezpardonowo komunikować co i jak, tylko być jak ta księżniczka w wieży. Rzucać chusteczkę i udawać głupią. Otworzyłam szeroko oczy i pomyślałam, że wobec tego coś jest ze mną nie tak. Potem mi przyszło, że ja nie chcę być kobietą myśliwego. Może jest ich dużo, może i 90 % procent, ale ja nie chcę być już dłużej tak zwanie normalna. Wolę być z tymi niedostosowanymi i prawdziwymi, niż ukształtowanymi do praworządnego życia. I tak wolność zwróciła mi życie. Nikt mnie nie wyzwolił, zrobiłam to sama. Otworzyłam swoje serce na siebie prawdziwą, niedostosowaną, dziką, czującą, zawstydzoną, bezwstydną, popełniającą błędy, mądrą, piękną, brzydką, śmierdzącą, pachnącą fiołkami, sexowną, zaniedbaną, bezsilną, pełną mocy. We wszystkich kolorach. Żaden z nich mnie nie definiuje, ale wszystkie do mnie przynależą. Moje serce stało się pełnym mocy silnikiem, generatorem życiowej energii. Obudziłam się. Nie jestem żadną księżniczką, jestem królową.
Ostatnio ktoś mnie zapytał: „Co mam zrobić? Jak odpuścić to wszystko co nadaje w mojej głowie. Którym bólem zająć się najpierw?”
Nie ma jednej recepty. Ale mogę powiedzieć co mi pomogło. Zaczęłam żyć. Iść w to czego bałam się najbardziej, czasem w poczuciu wstydu narażając się na śmieszność i ocenę. Przeżyłam to, bo w moich największych lękach uzdrowiłam swoje rany. Odkryłam że wrażliwość to moc, a nie słabość. Było mi bardzo trudno, ale nie ma innej drogi. Jest też niespodzianka w tym jajku!
Kiedy przeżyjesz już wszystko z wachlarza „trudnych emocji,” zaczniesz się wreszcie radować. Czuć przyjemność, uśmiechać się, mieć motyle w brzuchu, kochać życie i ludzi. Siebie przede wszystkim.
Ekspresja uczuć wnosi aspekt ochrony swego prawdziwego ja przed presją otoczenia, wyrażania emocji zarówno miłości jak i wściekłości. Jest bardzo potrzebna do życia w życiu.
To wszystko co robimy by nie dopuścić do siebie swojej prawdziwej strony wypływa z braku zaufania do tego, że to będzie dla nas bezpieczne. Tak naprawdę jednak niebezpieczne jest zamykanie uczuć i zaprzeczanie im. W rzeczywistości nasze serce chce bronić prawdy o nas i przypominać nam kim naprawdę jesteśmy. Jesteśmy wszystkim, całym bogactwem. Przemilczane, zatajone, prawie wypowiedziane, nie pozwolą ci realizować twojego człowieczeństwa, tworzyć prawdziwych relacji, być o czasie i na miejscu w twoim życiu. Pamiętaj, że to uczucia wyznaczają trendy, głowa odtwarza tylko utarte ścieżki.