STARA, GRUBA I BRZYDKA
„Stara, gruba, brzydka” napisała o sobie jedna z moich fejsbukowych koleżanek. Niby żartem, ale nie do końca. A nawet jeśli trochę z przymrużeniem oka, to i tak boli. Mnie boli, że w ogóle mogła tak o sobie pomyśleć. I że nie jest w tym myśleniu wyjątkiem.
Od dawna nie mieszkam w Polsce i z pewnej odległości widzę tę bolączkę dużo wyraźniej. To nakarmione katolicyzmem i patriarchatem przekonanie, które ma wiele kobiet, że coś jest nie w porządku z ich ciałem, wyglądem, tuszą, wiekiem, ubraniem, urodą. I nie chodzi mi o to żeby iść w drugą stronę i przekonywać siebie, że jestem młoda, szczupła i ładna. Chodzi mi o swobodne i naturalne bycie w swoim ciele i bycie przy sobie. Stanie za sobą.
Nie mówisz do drzewa : jesteś stare, grube i brzydkie. Prawdopodobnie ta myśl wydaje ci się zupełnie nienaturalna w kontekście drzewa, ptaka, kamienia. Dla mnie ta myśl jest nienaturalna w kontekście mnie samej.
Bo jeśli ja tak o sobie myślę sprawiam, że nie tylko inni też zaczynają mnie tak postrzegać, ale co gorsze zaczynają też tak postrzegać siebie.
Bo tak właśnie działa inspiracja! Inspiracja, to nie tylko twórczy zapał, to również wpływ wywierany na kogoś. Jeśli jestem wystarczająco sugestywna i przekonana do tego w co wierzę mogę zainspirować wiele osób. Czujesz to?
Rozumiem potrzebę tworzenia wokół siebie mandali z osób, które czują podobnie. Tylko czy o takie samopoczucie naprawdę nam chodzi?
O to żebyśmy wszyscy, gremialnie czuli się starzy, grubi(chudzi) i brzydcy?
Podejrzewam jeszcze, że wygłaszanie takich opinii o sobie na forum publicznym ma pomóc z oswajanie tzw. rzeczywistości. Tylko co to naprawdę jest-rzeczywistość?
Rozbierzmy te słowa z ich negatywnego wydźwięku i zobaczmy, co nam zostanie.
„Stara”, co to znaczy, że jestem stara? Ktoś pięknie nazwał proces starzenia się „po prostu życiem”.
Czyli jeśli jestem stara znaczy to, że żyłam, że żyję, że odczuwam, doświadczam, kocham, wchodzę w relację, dzielę się i przyjmuję, tworzę i niszczę. Znaczy to, że jestem jak rzeka, jak jeleń, jak krzew przy drodze. Naturalnie.
„Gruba”, och jak boimy się tego słowa. Jak od niego uciekamy. Wstydzimy się być grube.
Ale kiedy popatrzymy wokół siebie może dostrzeżemy piękno w grubości.
Co jest grube? Pień rozłożystego dębu, pajda świeżego chleba, grube są warkocze tej młodej dziewczyny i nasze silne uda. I nasza mięsista pupa, na której wygodnie siedzimy. I gruby jest niedźwiedź, który mocno śpi. Gruba była moja ukochana Babcia, która była najlepszą kucharką na świecie i nie potrafię jej sobie wyobrazić chudej. Grubość daje oparcie i poczucie bezpieczeństwa. Naturalnie.
„Brzydka”, z tym słowem mam najbardziej pod górkę. Bo brzydota jest w oczach patrzącego i wystarczy, że inaczej spojrzę czy zmienię perspektywę i już jej nie ma. Bo czy ta chmura jest brzydka? Albo te krople deszczu, czy ta kałuża? Czy ta dziura jest brzydka, albo ta pokrzywa? Czy krew jest brzydka, albo nasze komórki pod mikroskopem? Czy linie na moim brzuchu czy przy moich ustach są brzydkie?
Nie.
Kiedy więc mogę pomyśleć o sobie, że jestem brzydka? Nigdy. Naturalnie.
„Twoje przekonania i myśli są powiązane z twoją biologią. Stają się twoimi komórkami, tkankami i narządami. Nie ma suplementu, diety, lekarstwa ani schematu ćwiczeń, który mógłby się równać z mocą twoich myśli i przekonań. To jest pierwsze miejsce, w które musisz spojrzeć, gdy coś jest nie tak z twoim ciałem.”
Christiane Northrup, Goddesses Never Age