„ZA WSZYSTKIM STOI CZŁOWIEK” – wywiad z Agnieszką Walczak – Skałecką, specjalistką kreowania wizerunku i budowania marki.
Agnieszka Walczak Skałecka to kobieta wielu talentów. W świecie marki, produktu i anonimowych użytkowników sieci łatwo zgubić kontakt z drugim człowiekiem. Agnieszka obala ten mit, bo wszystkie jej aktywności skupione są wokół kontaktów z ludźmi. Pomaga budować marki osobiste, bo można je osadzić na unikalności, które każdy z nas posiada. Organizuje spotkania lubelskiej blogosfery, bo ludzie w realu są znacznie bardziej interesujący. Kocha też nowe technologie i kobiety, które je tworzą, bo za wszystkim stoi człowiek …
Porządkowanie rzeczywistości daje mi spokój …
Dorota Pawelec: Zajmujesz się mnóstwem różnych rzeczy, ale ta odmienność jest pozorna , bo personal branding czy organizowanie spotkań LBN Social i Geek Girl Carrots wydają się mieć wspólny mianownik, którym jest człowiek. Czy mam rację?
Agnieszka Walczak Skałecka: Człowiek zawsze mnie fascynował, dlatego dawno temu chciałam zostać psychologiem. Jak to bywa w życiu – wyszło inaczej. Teraz jednak myślę, że nie ma zbiegów okoliczności, bo to czym się teraz zajmuję umiejscawia człowieka w samym centrum moich aktywności i to jest pasjonujące, bo uwielbiam ludzi.
D.P.: Skąd u Ciebie potrzeba porządkowania rzeczywistości ?
A W. S.: Nie wiem skąd to się bierze, ale lubię przejrzystość – daje mi spokój. Przekłada się to na wszystko. Potrafię mieć na biurku bałagan, ale wiem, że on musi zniknąć, bo inaczej nie przejdę do następnego etapu. Artystyczny nieład miewam i uwielbiam ten stan, bo w trakcie pracy nad konkretnym projektem świetnie odnajduję się w tym chaosie, ale zawsze zmierza on do tego, że wszystko trzeba uporządkować.
D.P.:Czy od zbudowania Swojej własnej marki zaczęło się zaciekawienie tym tematem?
A W. S.:Ja przeszłam dość głęboką przemianę w moim życiu. Zmieniało się moje podejście ludzi, umiejętność nawiązywania kontaktów, odnalezienia się w sytuacji. Szło to w parze ze zmianą wyglądu fizycznego. To było naturalne, jak pokonywanie stopni i uświadamianie sobie siebie samej. Potem doszła wiedza teoretyczna i doświadczenie zawodowe. Swoją markę nadal buduję i ten proces daje mi wiele satysfakcji.
Markę budujemy na tym, co mamy w środku …
D.P.:Jaka jest Twoja definicja marki ?
A W. S.:Choć to słowo kojarzone z produktami, mnie bardziej interesuje marka w odniesieniu do człowieka. Marka jest marką, jeśli idą za tym jakieś wartości. Inaczej to tylko „produkt”. Najważniejsze jest to, co jest w nas w środku i jak to emanuje. Definicje, które są w mojej głowie, z jednej strony opierają się na teorii a z drugiej na praktyce. Mam wrażenie, że dopełnieniem wiedzy i praktyki jest intuicja. Niektóre rzeczy trzeba czuć.
D.P.:Jak w Polsce zdobywa się wykształcenie w temacie personal brandingu ?
A W. S.:Zdobywanie edukacji z kompleksowej budowy marki osobistej w Polsce jest dość trudne. Ciężko jest się tego nauczyć z książki. Na to pojęcie składa się bardzo wiele elementów, między innymi: wygląd zewnętrzny, komunikacja werbalna i niewerbalna, atrybuty, obecność w Internecie, to gdzie i z kim się pokazujesz i wiele innych. Te wszystkie elementy jednak, nie wystarczają, bo budowanie musi być osadzone na czymś. Jeśli marka, którą próbujemy stworzyć, jest tylko pustą wydmuszką, wtedy wcześniej czy później skończy się to klęską.
D.P.:Słowo „kreowanie”, którego często używa się w odniesieniu do marki nie jest do końca adekwatne. Mam wrażenie, że ta dziedzina cały czas się tworzy i dochodzą coraz to nowe elementy.
A W. S.:Dokładnie tak jest. Ja osobiście wolę używać słowa budowanie, bo buduje się coś, na czymś i po coś.
D.P.:Na czym buduje się markę?
A W. S.: Jeśli chodzi o marki osobiste, to budujemy je na tym, co ktoś ma w sobie. Znam „doradców” i „specjalistów”, którzy tworzą „osoby”, które tak naprawdę nie istnieją. Te „twory” nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Nie ma to dla mnie większego sensu. „Moje” budowanie odbywa się na podstawie tego, kim jest dany człowiek i jakie ma wartości, co lubi robić i w jaki sposób. Te osoby, które potrzebują zmiany mają świadomość, że ta praca jest im do czegoś potrzebna. To się pięknie nakłada i przenika. Ja pomagam ludziom uświadomić sobie pewne rzeczy i pokazuję im narzędzia, które mogą być pomocne w osiąganiu założonych przez nich celów. Wszystko zależy od tego, czego ktoś chce od życia.
Wizerunek istnieje w ludzkich głowach …
D.P.:Czy miewasz takie wrażenie, że to jak chcemy się pokazać światu, za pomocą chociażby informacji w internecie, ma się nijak do tego jacy jesteśmy w bezpośrednim kontakcie.
A W. S.:Dla mnie jest to nieumiejętne budowanie marki. Budowanie swojego wizerunku powinno się opierać na świadomej decyzji. Moja rola jest taka, aby uświadomić danej osobie jak ważne jest podejmowanie tych drobnych, codziennych decyzji, ale decyzja nie należy do mnie. Ja wskazuję tylko możliwości, pokazuję ludziom co może się stać, albo jak dany element może zostać odebrany. Podstawą tego wszystkiego jest świadomość, że wizerunek zawsze istnieje w głowach ludzi nas otaczających, a to czy mamy na to wpływ czy nie, to już inna kwestia. Wszystko zależy od tego co chcemy pokazać i uzyskać i czy w ogóle chcemy mieć na to wpływ.
D.P.:Jakie są narzędzia do budowania marki ?
A W. S.: Jest ich całe mnóstwo. Wygląd zewnętrzny jest podstawową wizytówką, sposób poruszania się, wysławiania, komunikacja werbalna i niewerbalna, to w jakich miejscach bywasz, z kim się spotykasz, twoja obecność w internecie, kogo lajkujesz i na jakich zdjęciach się pojawiasz. Każdy z tych elementów tworzy wizerunek. Możesz mieć tego świadomość, lub nie.
Na wizerunek zawodowy składa się to, jakie spotkania organizujesz, jaką będziesz miała wizytówkę, czy masz swoją firmę, czy będziesz pracowała u kogoś, w jaki sposób będziesz planowała swoją ścieżkę awansu i milion innych elementów, które często są bardzo indywidualną kwestią. Wiem natomiast, że jest to świeża dziedzina i ludzie nie są w pełni jej świadomi.
D.P.:Co konto na Facebooku może powiedzieć o jego właścicielu ?
A W. S.: Prawie wszystko. Facebook powstał z potrzeby podglądania – wszyscy jesteśmy podglądaczami. Od dawna jesteśmy monitorowani i możemy się na to zgadzać lub nie, ale tak po prostu jest. Za pomocą Facebooka możemy podkreślić świadomie nasze cechy. To, że ktoś nie ma konta na Facebooku, nie musi znaczyć, że jest aspołeczny, nie musi znaczyć, że mieszkamy na wsi i nie mamy zasięgu, ale wiedz, że ludzie wysuwają takie wnioski. Lepiej mieć na nie wpływ i świadomie je budować. Każdy z elementów naszej obecności na Facebooku, będzie powodował jakiś efekt. Jeżeli nie zrobimy tego świadomie, to nie będziemy kompletnie mieć na to wpływu. Nie chodzi jednak o to, by dać się zwariować i by myśl o świadomym budowaniu swojej marki zdeterminowała nasze życie – chodzi o to by dać sobie szansę na wykorzystanie swoich możliwości.
D.P.:Kto potrzebuje takiego doradztwa z zakresu personal brandingu ?
A W. S.:Takiej samoświadomości potrzebuje każdy. Jest wiele osób, które jej nie posiadają z różnych powodów. Równie wiele jest też osób, które doskonale radzą sobie same, bez niczyjej pomocy, czasem robiąc to świadomie a czasem działając całkowicie na podstawie tego co podpowiada im intuicja.
Artystyczne zacięcie było we mnie od dziecka…
D.P.:Wiem, że studiowałaś też wzornictwo przemysłowe ?
A W. S.:Jestem umysłem ścisłym, ale zacięcie artystyczne zawsze we mnie było. Kiedyś sporo szkicowałam, grałam na pianinie. Fascynuje mnie to co umysłom ścisłym się wymyka. Wzornictwo, to szeroko pojęty design przedmiotów użytkowych, projektowanie ich od strony technicznej, ale i marketingowej. Poznałam tam mnóstwo ciekawych ludzi, a przy tym spełniałam się od strony artystycznej. W kolejce czeka planie projektowanie ubioru.
D.P.:Czym jest dla Ciebie moda? Kolejnym Musthave, czy znowu narzędziem ?
A W. S.:Nie lubię wyrażenia Musthave. Traktuję modę z jednej strony jako sposób wyrażania siebie, z drugiej jako narzędzie. Jeśli musisz coś mieć, bo to jest „modne”, to w jaki sposób wyraża to twoją indywidualność ? To pojęcie jest, jakby to ująć- „nie fajne” i robi krzywdę osobom, które nie do końca świadomie podejmują zakupowe decyzje.
Obecność w sieci, to część prawdy o człowieku …
D.P.:Zainicjowałaś spotkania blogerów w Lublinie, organizujesz także Lublin Social Media. Po co spotykają się ludzie poza siecią ?
A W. S.:W innych miastach Polski były tego typu spotkania, a w Lublinie choć jest mnóstwo blogerów do niedawna tego nie było. Pomysł zrodził się na etapie kiedy zakładałam bloga. Zdarzały się spotkania blogerów w Lublinie, ale były one tematyczne. Na jednym z takich spotkań poznałam Patrycję („Read head in the kitchen”) i wspólnie zorganizowałyśmy pierwsze spotkanie blogowe, na które jako goście przyjechali Ilona Patro i Maciek Budzich. Potem powstał pomysł spotkań LbnSocial, nakierowanych z jednej strony na fanów mediów społecznościowych, a z drugiej na lokalne społeczności – niekoniecznie wirtualne. Okazuje się, że tych społeczności jest całe mnóstwo. Jest społeczność Karotek, Kobiecy Lublin czy Ludzie Lublina. Najważniejsze w tych spotkaniach jest poznanie na żywo ludzi znanych tylko z sieci. Można podejść, dotknąć i powiedzieć: „Wow Ty żyjesz ! Czytałam wczoraj Twój wpis.” Kocham blogosferę, bo to dla mnie kwintesencja wolności słowa. Możesz siedzieć w sieci i grzebać i czytać to o czym piszą ludzie, ale będzie to tylko jeden z elementów składających się na obraz człowieka. Nic nie zastąpi kontaktu twarzą w twarz.
Kobiety kochają nowe technologie …
D.P.:Wiem, że jesteś organizatorką lubelskich spotkań Geek Girls Carrots. Co to za spotkania i co mają na celu?
A W. S.:Są to spotkania kobiet, które kochają nowe technologie. Zaskoczyło mnie to, ile mamy dziewczyn w Lublinie, które programują i robią to z pasją. One się w tym świetnie czują i warto to pokazywać. Obalają stereotyp, że umysły ścisłe to mężczyźni. Poza tym dowiedziałam się, że programistki to osoby otwarte na ludzi, które chcą dzielić się swoją wiedzą – stereotyp programisty wyniesiony z tradycyjnych mediów temu przeczył. Na te spotkania przychodzą osoby, które programują, projektują, prowadzą portale, blogi i kochają nowe technologie. Ja sama je uwielbiam , bo kocham ułatwiać sobie życie.
D.P.:Twoje największe marzenie ?
A W. S.:Za parę lat wieść spokojne życie w domku pod miastem i podróżować tak po prostu razem z moim mężem. Możliwość podjęcia decyzji tak po prostu, to dla mnie kwintesencja wolności. Wiesz co jest najpiękniejsze w moim życiu ?,Wszystkie marzenia, które miałam do tej pory odhaczam po kolei z listy. Największym moim marzeniem było mieć przy sobie osobę, która będzie mnie wspierać a ja będę mogła przy niej szczęśliwie się rozwijać. To największe marzenie w moim życiu się spełniło. Mam ukochanego męża, a reszta jest wspaniałym dopełnieniem.
Życzę ci tego dopełnienia, dziękuję za wywiad i życzę wielu sukcesów !
Zapraszam Was na stronę Agnieszki www.agnieszkaskalecka.com