W każdym domu szczęście wygląda inaczej. Hygge – skandynawskie szczęście.
Sztuka skandynawskiego szczęścia z małych rzeczy, czyli hygge wiąże się ze ścisłym poczuciem bezpieczeństwa. To czerpanie szczęścia z małych, codziennych przyjemności jak wspólny posiłek, małe obserwacje przyrody i otaczającego świata, pozytywne akcenty w relacjach z bliskimi jak przywitanie się rano. Słuchanie deszczu na dachu, kiedy jesteś przy oknie z kubkiem herbaty, kawa z przyjaciółką, która przeistacza się w wieczór w szerszym gronie znajomych, pierwszy śnieg – te chwile, którymi nie możesz się nacieszyć. Niewiele i wszystko zarazem. Każdy ma swoje hygge.
Hygge nie jest jednowymiarowe. To uniwersalny przekaz. Dotyczy zarówno czasu z bliskimi jak i naszego domu, wychowania dzieci. Celebracja przyjemności, bez chwilowego ekstatycznego poczucia szczęścia. To raczej źródło szczęścia codziennego, np. przygotowanie ładnego i pożywnego podwieczorku, zamiast nieplanowanej pizzy. I jedno i drugie bawi, ale hygge związane ze spokojną przyjemnością wspólnego działania, bez poganiania i rutynowej rozmowy, zbliża i scala rodzinę. Nie tylko karmi brzuszki.
Hygge nie jest powierzchowne i nie jest tylko trendem. Każdy kraj ma swoje hygge, tylko chyba brak czasu i motywacji uniemożliwia nam porządnie to opisać i się tego trzymać. To jak mówimy o sobie i innych kształtuje naszą osobowość – zarówno u dorosłych jak u dzieci. Język i słowa jakie mamy do dyspozycji, wywierają decydujący wpływ na to kim jesteśmy i jak rozumiemy siebie nawzajem. Im pozytywniej i spokojniej spędzamy czas i mówimy – tym szczęśliwsi i bardziej spokojni jesteśmy. To właśnie hygge. Im lepiej umiemy o nim mówić, tym więcej mamy go w życiu. Kiedy mówimy (w każdym języku, nie tylko w duńskim, choć w polskim odpowiedniki są dość długie, chyba że ktoś jest w stanie zaproponować coś trafnego) ze jakieś doświadczenie jest hyggelig, to oznacza to, ze przypisujemy mu szereg ważnych dla nas wartości. Dla mnie osobiście chyba najtrafniejsze będzie słowo „scalające” albo „zbliżające”, choć nie oddaje spokoju. Hygge nie tylko opisuje charakter czynności czy rzeczywistość, tylko ja współtworzy.
W hygge odnajdujemy szczerość i swobodę, mamy prawo do innego zdania niż pozostali. Dyskutujemy spokojnie na ważne tematy, każdy ma prawo do odrębnego zdania. Ten nowy punkt widzenia otwiera nam oczy na to, co możemy zmienić, żeby lepiej o siebie zadbać.
Duńskie dzieci dzięki godzinom spędzonym na hygge z mamą i tatą uczą się tego, że życie w społeczności jest ważne. Daje też zaufanie do siebie i innych. W dzisiejszych czasach mamy niewiele czasu w ciągu tygodnia, dlatego hygge najczęściej planuje się na weekend. Niektórym jednak udaje się wpleść małe przyjemności w codzienny plan.
Dom urządzony „we właściwy sposób”, w którym meble, dekoracje i każdy detal jest jak z salonu, zgodny z wzornikiem – nigdy nie jest pełny. Cała „odpowiednia” estetyka i to co „pasuje”, rzadko bywa hygge. Nawet jeśli ze szczególną ostrożnością i precyzyjnym doborem skopiujemy internetową inspirację przytulnego pokoju – będzie sztuczna. Piękna i idealna, ale nie nasza. Widać, że osoba, która urządziła dane wnętrze jest świadoma i pewna swoich wyborów, a każdy z nich jest osadzony w jej doświadczeniach i potrzebie szczęścia. W rzeczywistości hygge we wnętrzach zależy od tego, ile jest szczerości we wnętrzach które tworzymy i rozwijamy.
Jeśli uwielbiasz gotować i jeść hygge wypełni twoją kuchnię i jadalnię, tam będzie najwięcej przedmiotów które lubisz i które przypominają ci najlepsze. Centrum domowego hygge będzie stół. Na tej samej zasadzie dom miłośnika sztuki wypełnią estetyczne i piękne przedmioty i obrazy. Hygge twojego domu jest też odzwierciedleniem tego, ile czasu mu poświęcasz.
Jeśli już Wam się to podoba: warto się zastanowić i nauczyć, jak wymawiać hygge poprawnie mówiąc po polsku. W przekazach medialnych często słyszy się, jak wymawia się je „huga” (w angielskim i przeszczepione na język polski). Jeśli jednak chcesz wymawiać to słowo prawidłowo jest też instrukcja. Druga część wyrazu jest dość prosta. Sylaba „gge” jest najprostsza i powinna brzmieć jak zbitka „gr”. Nieco trudniejsza jak na nasz język jest pierwsza sylaba, a zwłaszcza głoska „y”. Stanowi połączenie głosek „y” i „u”. Dla osób niemieckojęzycznych nie stanowi to problemu, natomiast dla tych, którym bliższy jest polski i angielski będzie trudniejsze. Układamy usta jak do „u” i powiedz „y”. Właściwa głoska to coś po środku. Duńskie szczęście.
Jeśli więc w waszym życiu swojskie gderanie wyparło szczerą radość, ale taką spokojną, bez utraty spokoju, to zdecydowanie polecamy inspirującą lekturę. Zarówno do popatrzenia, jak i do poczytania i popróbowania. Inspiracje osobiste i te, które ujmują za serce wszystkich. Bardzo ciepła i serdeczna książka, nieprzegadana i absolutnie nie monotonna! Nie przypomina typowo motywacyjnych poradników, które część z nas omija szerokim łukiem – wnosi sporo nowego, nie siląc się na wymyślne techniki. Proste szczęście – hygge. Lepszego prezentu nie ma. Zwłaszcza dla samej siebie, nie tylko dla najbliższych.
Tekst – Magdalena Tatar
Chyba wiem, o co chodzi. Sama na przykład nie przepadam za gotowaniem i zazwyczaj u nas kuchnią zajmuje się mąż, ale kiedy już robię coś dla rodziny, to to właśnie jest chyba hygge. Nie spieszę się wtedy, dokładnie dobieram składniki, smakuję i cieszę się ztego, że mogę im podać coś od serca. Często zresztą dzieci mi w tym pomagają i wtedy to już jest w ogóle pełnia szczęścia. Chciałabym móc wyznawać tę filozofię na co dzień. I pomału chyba do tego dojdę, bo coraz mniejszy ze mnie nerwus, coraz więcej wagi przywiązuję do małych rzeczy 😉
Miło to czytać. Zauważenie zmiany czegoś na lepsze to czysta przyjemność i ogromna motywacja. Oby tak dalej, spokojnie i bez nerwów, czy pośpiechu w obieraniu ziemniaków 😉 Pozdrawiamy 🙂
swietny sposób na święta…chyba powinniśmy to stosować na codzień
Tak, na święta i nie tylko 🙂
Myślę, że każdy z nas ma swoje własne Hygge tylko do tej pory nie wiedział, że może to tak nazwać 😉 W każdym razie dobrze, że teraz się więcej o tym mówi – w obecnych, zabieganych czasach rzadko kiedy mamy czas na to żeby na chwilę zwolnić, zrelaksować się i odpocząć. Tymczasem bardzo ważne jest to, aby nie zagubić się gdzieś po drodze w tym całym życiu. Jest czas na pracę, naukę, rozwój, ale nie można zapominać o sobie, bo bez tego nie ma szans na osiągnięcie sukcesu.
Bez spokoju i harmonii trudno w ogóle coś ruszyć prawda? 🙂
Akurat pierwszy raz słyszę to określenie, ale jego idea jest mi bardzo bliska, bo jest fanką filozofii slow life. Prowadzę aktywne życie, mam dużo zajęć i obowiązków, ale właśnie dlatego nauczyłam się zwalniać wtedy, kiedy odczuję taką potrzebę, choćby na chwilę. Przekonałam się, że nie dzieje się nic złego, jeśli czasem odpuszczę, natomiast dzięki temu nabieram zdrowego dystansu do otaczającego mnie świata, mam więcej pozytywnych myśli i oczywiście ładuję akumulatory. Robię to dla siebie i swoich bliskich, trójki swoich dzieci, z którymi dobre relacje i bliskość cenię sobie ponad wszystko i nie chcę już, żeby patrzyły na zabieganą, zmęczoną i sfrustrowaną mamę.
DOkładnie. Jak pisałam – nazywa się to różnie w różnych krajach, ale idea jest świetna bez względu na lokalizację i detale 🙂
Piękny i wartościowy sposób na święta i na życie <3 Feliz Navidad 😉
Tak, wystarczy trochę zwolnić i cieszyć się tym co jest,