Z ŻYCZENIAMI ŚWIĄT NIEIDEALNYCH
Kiedy myślę o świętach przywołuje w głowie wszystkie życiowe mądrości o tym, aby wrzucić na luz. Dlaczego tak trudno mi sobie wyobrazić kolejne spotkanie przy stole? Jakby cała ta „magia Świąt” miała przykryć prawdę… która przecież idealna nie jest.
Choinka, barszcz, uszka, renifery, stajenka, sukienka, obrus i George Michel śpiewający „White Christmas”… Och George, ty chyba nigdy nie zapierniczałeś z siatami! W reklamach święta są kolorowe, wszyscy gotują w czyściutkiej kuchni, dzieci polewają lukrem idealnie równiutkie pierniczki. Mama jest spokojna jak anioł w sukience za milion dolarów. Tymczasem moja kuchnia cała upierniczona mąką, dzieci wyrywają sobie lukier, co chwilę ktoś się obraża i płacze. Po co mi świąteczna tradycja, która mi nie służy?! Niech dzieci sobie lepią świąteczne …rakiety! A ja nie będę sobie wyobrażać idealnych świąt, czystej kuchni w której wszyscy radośnie nucą. Moje święta będą MOJE, prawdziwe.
Jaki jest koszt pragnienia idealności? Nie masz świadomości jakie są twoje potrzeby, masz poczucie, że natychmiast musisz rzucić się do garów i robić ten obiad, chociaż źle się z tym czujesz. Nie akceptujesz swojego życia takim jakie ono jest, zamiast tego wybierasz marzenia o tym, co mogłoby się wydarzyć. Działasz nieadekwatnie do swoich możliwości wydając pieniądze na rzeczy, na które cię nie stać.
Marzy wam się życie jak z kolorowego magazynu? Z wystawnymi kolacjami, maseczkami ze złota, dziećmi geniuszami lepiącymi równiutkie pierniczki?
A jak otworzyć się na prawdziwe życie? Zobaczenie ludzi, którzy są blisko, bez oczekiwania, że się zmienią. Zgodę, że wszystko co do nas w życiu przychodzi jest po coś. W tym realnym życiu okazuje się, że idealne pierniki nie zawsze jest tak dobrze smakują jak te w kształcie dinozurów, dzieci kłócić się czasami muszą, a szczęście nie nadchodzi jutro. Wystarczyłoby zacząć doceniać to kim się jest, co się ma.
Przecież mamy całą długą listę sprawunków, przy której czasem zapominamy o bliskości…a może nawet wcale jej nie ma?
Święta to czas miłości. Nad tym pracuję. Kiedy kocham siebie, daję sobie życzliwe myśli – potrafię dać je również innym ludziom. Kiedy jest mi trudno, staję w opozycji do życia, wydaję osądy to wiem, że do mojego życia wkradła się jakaś nieprawda.
Święta mi pokazują ile we mnie miłości, a ile ofiary, gniewu, urazy, żalu. Niech święta będą dla was czasem relaksu – spędźcie je tak, jak chcecie. Mówi się, że spotkanie z samym sobą jest najważniejszym spotkaniem w życiu. Życzę więc dobrego spotkania w sercu z samym sobą, dopiero potem z innymi ludźmi.
Dorota Pawelec